Suną po ulicach otoczone obłoczkami u Koko Szanel, podziwiają świat przez Rajbanowe okulary i w ogóle prezentują się zniewalająco. No i elegancko. Tylko dlaczego wszystkie noszą spodnie?
Gdzie kobiety w spódnicach, z biodrami do rodzenia (...), które wiernie na swych mężów czekają, piorą, prasują, gotują i nigdy nie narzekają"... Tako śpiewa Maja Koman, a Anna Viljanen, w spódnicę spowita, popada w głęboką zadumę. Wszyscy znający ją bliżej wiedzą, że bardzo daleka jest ona od tak zwanego pejoratywnie tradycyjnego modelu rodziny z matką-zombie, ojcem-Januszem i dziećmi, co są w stanie zniszczyć wszystko – nie tylko nastrój. Nurtuje ją jednak pewne pytanie. Rozgląda się wokół siebie; patrzy na kobiety, które ulicami mkną w ten czerwcowy piękny dzionek. A widok także jest piękny. Perfekcyjne mejkapy, żaden tam fluid na szyję nie wychodzi, koszule idealnie wyprasowane, a na nogach zniewalające obcasy, w których ona nie postawiłabym nawet kroku. Suną po ulicach otoczone obłoczkami u Koko Szanel, podziwiają świat przez Rajbanowe okulary i w ogóle prezentują się zniewalająco. No i elegancko. Tylko dlaczego wszystkie noszą spodnie? Oto jest pytanie.
Dokonuję więc niezbędnych obliczeń. Jedna, druga, trzecia... Niebywale mnie ten fakt zainteresował. I nieco zasmucił. Kobietki, dlaczego nie nosicie spódnic? Prawo do głosu od dawna mamy, emancypantki zrobiły swoje, pałeczkę ich dumnie przejęły feministki, o których wiele można powiedzieć, ale nie to, że ich nie słychać... A przecież, sądząc po klimatycznych, vintage'owych zdjęciach, nawet takie radykalne babeczki jak Simone de Beauvoir w spódnicach się po mieście nosiły. Więc o co chodzi?
Ja wiem, że teraz jest taki czas, że trzeba być bizneswoman i to twardą trzeba być, nie mientką. Z kawką się nie siada, pani kochana, kawkę się bierze w kubek termiczny, względnie styropianowy i pobija się z nią rekordy sprinterskie. Nie uroniwszy przy tym ani kropli. Torebki stają się coraz obszerniejsze, by pomieścić tony papierzysk i ogromne kosmetyczki, bo w korpo nie zawsze są szafeczki. A spodnie? A spodnie, droga pani, dają +20 do wiarygodności, +50 do bycia traktowanym poważnie, +100 do kompetencji i +300 do pewności siebie.
Czy to tak działa? A może - dlaczego tak to działa? Czy spodnie działają jak okulary? (Wiecie, chodzi o ten śmieszny rysunek z internetów, że jak się randomowemu panu spod budki z piwem nałoży okulary to wygląda jak nietuzinkowy artysta malarz, ekscentryczny projektant mody albo nieco dziwaczny acz nadal światowej sławy scenarzysta-noblista. Że w brylach inteligentniej znaczy, i bardziej profesjonalnie). Czy to się opiera na tej samej zasadzie? Jestem wtedy bardziej inteligentna, kompetentna, nikt nie zarzuci mi, że nie dam sobie z czymś rady?
Pamiętajcie, że ta rozmowa toczy się w umyśle babki nieuleczalnie rozkochanej w beletrystyce historycznej i filmach kostiumowych. Umysł jej od razu podsuwa niezapomnianą Jessicę Biel tańczącą tango w "Easy Virtue", Keirę Knightley porywającą zakochane w niej tłumy w "Księżnej", królową Izabelę, spowitą w monarsze atłasy, wilczycę z Francji, która swoje ząbki wbiła w pierś znienawidzonego małżonka w "Królach przeklętych"... Wracając na nasze podwórko – a "Madame" Libery? Czy ktoś z szarej, PRL-owskiej rzeczywistości ośmieliłby się tej ołówkowej spódniczce, ciętemu językowi, obcasom, charyzmie i ciemnej szmince zarzucić brak kompetencji albo i co gorszego? Nie wierzę. Ani, że by zarzucił, ani w magiczną moc spodni.
Dziewczyna pisząca ten tekst uważa, że kobiety są inne. Są silne. Są pewne. Nie zarzucajcie im, że nie dadzą rady, bo one dadzą radę, czy w spodniach czy w spódnicach, czy o tym wiedzą, czy nie. Musi więc chodzić o coś innego. Szukam za głęboko. Wypłynę na bardziej powierzchowne wody. Może założyły się z koleżanką? Może tak jest po prostu wygodniej? Może myślą, że mają krzywe nogi? Może lubią? A może robią to zupełnie bez zastanowienia?
"O co chodzi kobiecie?" - wszyscy panowie tego świata mogliby napisać na ten temat zbiorcze, kilkuset stronicowe dzieło rozważające milion punktów widzenia oraz zady i zalety każdego z nich... A i tak prawdy by nie odkryli. Ja nie jestem strażnikiem galaktyki, więc tym bardziej sama jedna nie zawrę tu tajemnicy wszechświata. Na litość kota. Nie mam pojęcia, po co to robicie i o co tutaj chodzi, kochane babki. Ale załóżcie spódnicę od czasu do czasu. Niech faluje jak zawieje wiatr, a co. Powalcie chmurką pachnącej, ciepłej kobiecości spuszczonej ze smyczy pana Janusza, który was minie o poranku i nie będzie mógł o was przestać myśleć cały dzień. Poczujcie kołyszący się na biodrach materiał i weźcie na barki kobiece dziedzictwo wieków. No. Babeczki. Come on. Nie wiecie, że wyglądacie w nich zachwycająco?