Podczas pierwszego dnia rekolekcji biskup nawiązał do scen z Ewangelii św. Jana. Młodzi Belgowie słuchali w kompletnej ciszy, niektórzy płakali, potem radośnie śpiewali. Tak właśnie wygląda żywy Kościół.
Wszyscy Belgowie przyjechali do archidiecezji lubelskiej, aby przed spotkaniem z papieżem Franciszkiem przeżyć rekolekcje. Po porannej konferencji w Lublinie – grupa ponad trzystu pielgrzymów z Belgii udała się autokarami do Nałęczowa. Stamtąd młodzież wraz z księżmi i biskupami pieszo przeszła do sanktuarium w Wąwolnicy. W planie był lunch, konferencja i adoracja Najświętszego Sakramentu oraz Msza św.
Gdy grupy dotarły do Wąwolnicy – rozpoczęło się wydawanie pakietów z posiłkiem. Jedli na trawie, jak ci, dla których Jezus rozmnożył chleb i ryby. - Wyjątkowo wygląda w polskim krajobrazie obraz biskupów siedzących razem z młodymi z bułką i jogurtem w ręku. Marzę o takim Kościele – mówi Łukasz.
Kolejnym punktem programu była konferencja, którą wygłosił bp Jean Kockerols z diecezji mecheleńsko-brukselskiej, którego zadaniem jest praca z młodzieżą w Brukseli. Duchowny nawiązał do ewangelicznej sceny nieudanego połowu ryb. – Tak wiele zależy od naszego Pana, a my nie chcemy lub boimy się Mu zaufać. Kościół jest różnorodny, składa się z ludzi różnych kultur i języków – ale to Chrystus sprawia, że jesteśmy siostrami i braćmi – na tej samej łodzi, w Jego imię – mówił. Dał do zrozumienia, że nie można oglądać się za siebie, ale żyć Ewangelią, bez lęku wobec tego co niesie świat doby globalizacji. Zdaniem biskupa Kockerolsa należy słuchać głosu serca, a nie tylko opierać swoje życie na racjonalnych kalkulacjach, co się opłaca – a co nie. Bo i Jezus nie kalkulował.
- Kochajcie Kościół – prosił młodych bp J. Kockerols. – Kochajcie Kościół - powtórzył. Po tych słowach zapadła dłuższa chwila ciszy – wzruszenia nie kryli młodzi i sam biskup. –Kościół nie jest klubem – bo do klubu zaprasza się tych, których się lubi, a usuwa tych, których się nie lubi. Kościół jest jak łódka, na której obok nas znaleźli się inni, których nie my wybraliśmy, ale razem przyszło nam płynąc w jednym kierunku – tłumaczył duchowny.
Biskup archidiecezji mecheleńsko-brukselskiej zwracając uwagę, że w Belgii nie ma w zbyt wielu młodych osób kościołach – podkreślił, że nie wolno nam się oglądać za siebie, ale trzeba patrzeć w przyszłość. – Poznając Chrystusa nie można tej radości zatrzymać dla siebie. Nie można wrócić do domu takimi, jakimi byliśmy przed wyjazdem. To ma być coś więcej niż wspomnienie wakacji – zakończył.
W Wąwolnicy powiewały flagi: Libanu, Syrii, Belgii i Iraku – trzymane przez młodych reprezentantów tych krajów. Wszyscy otrzymali niegdyś status uchodźcy i mieszkają w Belgii. – Wojna nie jest kwestią religii, braku tolerancji, różnic kulturowych – ale pieniędzy. Trzeba mieć nadzieję, że młode pokolenie stworzy lepszy świat. A Kościół w Belgii, mimo, że mniej liczny niż w Polsce – to jest żywy i autentyczny – bo tam nie jest łatwo powiedzieć: jestem katolikiem, tam trzeba dawać świadectwo – mówi Maria pochodząca z Aleppo w Syrii, od roku mieszkająca w Liège.
Mszy św. w Wąwolnicy przewodniczył bp Jean-Luc Hudsyn z Belgii. W homilii mówił o roli kobiet i mężczyzn w Kościele. Nawiązał do kwestii zaufania i wdzięczności wobec Boga. Wyjątkowo radośnie i pięknie brzmiały śpiewy i muzyka w wykonaniu kilkunastoosobowej scholi. Serdecznie wyglądał również znak pokoju. Podczas Mszy św. można było przeżyć momenty absolutnej ciszy, czego zdecydowanie brakuje w większości świątyń w naszym kraju.