O wyprawie rowerowej, która zajęła 85 dni, wysokiej trawie koło kościoła i zesłańcach na Syberię opowiada ks. Dariusz Stańczyk, który do Dąbrowicy przywiózł młodzież z Tobolska pielgrzymującą na ŚDM.
Przez wiele lat pracował ksiądz we Włoszech i na Litwie, jak to się stało, że znalazł się ksiądz w Tobolsku?
Pojechałem tam na rowerze. To cała długa opowieść, więc powiem tylko tak: najpierw dostałem rower od Jana Pawła II. Papież dostał go od kogoś podczas jednej z audiencji i kiedy ja go odwiedziłem i rozmawialiśmy o duszpasterzowaniu na Litwie, wyszło jakoś, że jeżdżę na rowerze, motorze, że opiekuję się trochę duszpastersko motocyklistami w Rosji. Wówczas papież podarował mi rower bym dobrze go wykorzystał, a może i pojechał taką drogą, którą Pan Bóg mi wyznaczy.
To była droga do Tobolska?
Wówczas nie wiedziałem, że ta właśnie droga zmieni moje życie. Po kanonizacji Jana Pawła II przyszedł mi do głowy pomysł, by wyruszyć na rowerze szlakiem polskich zesłańców do Tobolska. Chciałem w ten sposób podziękować za kanonizację papieża Polaka i uczcić bł. Rafała Kalinowskiego, który 150 lat wcześniej właśnie drogą z Wilna do Tobolska udał się na zesłanie.
W Tobolsku była polska parafia?
Niestety nie. Zesłańcy zbudowali kościół w 1907 roku, ale 1937 roku bolszewicy wymordowali tysiące ludzi wierzących określanych mianem wroga narodu. Kościół zamknięto, z czasem zburzono jego wieże i przerobiono go na magazyn i jadłodajnię. Katolikom zwrócono go w 1993 roku, zrujnowany nie nadający się użytku. Pan Bóg miał jednak inny plan. Znalazła się polska firma z Krakowa, która realizując w Tobolsku swoje inwestycje postanowiła pomóc w odbudowie tego kościoła. Dzięki pomocy wielu ludzi w 2000 roku kościół rekonsekrowano. Nie było tam jednak na stałe księdza.
I wtedy na rowerze dotarł tam ks. Dariusz Stańczyk….
Można tak to uprościć. Dojechałem do Tobolska i zastałem kościół zamknięty i opuszczony. Wokół trawa sięgała niemal pasa, walały się śmieci. Widać było, że to miejsce opuszczone i rzadko ktoś tu zagląda. Wtedy przyszła mi do głowy myśl, że Pan Bóg prowadził mnie przez 85 dni na rowerze, bym zajął się tym miejscem. Zacząłem załatwiać wszystkie formalności by znów w Tobolsku była parafia. Do tej pory przyjeżdżał tam czasami ksiądz z Nowosybirska, ale ja chciałem być tam na stałe. Udało się.
Więcej o Tobolsku i pracy ks. Stańczyka będzie można przeczytać w kolejnym "Gościu Niedzielnym".