Papież Franciszek poleci śmigłowcem wyprodukowanym w Świdniku na Jasną Górę i do byłych obozów koncentracyjnych w Oświęcimiu i Brzezince.
Według informacji, które pojawiają się w przestrzeni medialnej i na stronie producenta, papież Franciszek będzie podróżował maszyną pochodzącą z zakładu PZL-Świdnik. Będzie to specjalna, vipowska wersja Sokoła W-3WA.
Maszyna została wyprodukowana w 2013 r. do przewozu ważnych osób cywilnych i wojskowych. Maszyną może podróżować ośmiu pasażerów i dwóch pilotów. Producent zapewnia, że wnętrze wykonane zostało według linii włoskiego stylu, choć dla papieża nie będzie to miało raczej większego znaczenia.
Śmigłowcem będą sterować doświadczeni piloci z 1. Bazy Lotnictwa Transportowego z Warszawy. Kabina pilotów wyposażona jest w specjalne systemy nawigacji oraz radar pogodowy.
- To dobrze, że mamy lubelski akcent wizyty papieża w Polsce, choć sam śmigłowiec jest - umówmy się - elementem dodatkowym. Bardzo podobało mi się wystąpienie papieża, który poruszył najważniejsze kwestie, z którymi boryka się każdy współczesny człowiek - mówi pani Dorota, absolwentka teologii na KUL.
Podobało się jej, że Franciszek powiedział o problemie migracji i kryzysie uchodźców, o tym by każdy miał możliwość swobodnego wyznawania swojej wiary, podkreślił kwestię konieczności przeciwstawiania się wojnom.
- Bardzo mocno wybrzmiało wezwanie do współpracy różnych środowisk, aby budować nadzieję na przyszłość. Nie zabrakło również słów o przyszłych pokoleniach i relacji do przyrody. Wreszcie papież podkreślił konieczność wspierania rodzin, zwłaszcza tych najbardziej ubogich, aby mogły zawsze przyjąć życie - mówi pani Dorota.
- Nie wolno pominąć papieskiej biblijnej analizy dobrej i złej pamięci. Słuchajmy papieża, słuchajmy i chciejmy te słowa zastosować w swoim życiu. Papież nie przemawia z pozycji wyższości, ale jak jeden z nas. Chciałabym, aby jego słowa nie były traktowane przez nas wybiórczo i w pewnym sensie jako argument lub „dołożenie” tym, którzy myślą inaczej. Trzeba je przyjąć najpierw osobiście, a dopiero potem należy martwić się o to, czy zrobili to inni - przyznaje pani Dorota.