Zrób coś z tymi dziećmi - mówili ludzie i nie chodziło im o to, by zachęcić je do wyrażania swoich emocji, ale raczej do uciszenia. Pan Bóg miał jednak inny plan. Chciał mieć Armię Dzieci.
Podczas jednego ze spotkań uwielbienia, jakie regularnie odbywały się w Lublinie, modliliśmy się między innymi słowami psalmu powtarzając, że usta dzieci i niemowląt oddają Bogu chwałę. Wówczas pojawiła się w moim sercu myśl, że Bóg chce widzieć Armię Dzieci, która będzie Go wielbić. To było tak jasne i wyraźne odczytanie Bożego pragnienia, że we mnie zrodziła się wręcz pasja, by zrobić wszystko, aby to pragnienie Boga zaspokoić, by gromadzić dzieci na uwielbieniu - opowiada Anna Saj, inicjatorka powstania Armii Dzieci.
W 2010 roku przyjechał do Polski posługiwać Tom Di Lorenzo z USA. Ponieważ posiadał on wyjątkowy dar modlitwy wstawienniczej, na spotkania z nim przychodziły tłumy. Tak było i w Lublinie.
- Stałam obok niego starając się pilnować względnego porządku, bo ludzie napierali z każdej strony. Dookoła tłumu dorosłych biegały dzieci. Sytuacja wydawała się nie do opanowania. Ktoś podszedł do mnie i zapytał wprost: „kto się zajmie tymi dziećmi”. Bez chwili wahania odpowiedziałam: „ja”. Jednocześnie po ludzku wydawało mi się niemożliwe zapanować nad takim żywiołem. Spuściłam oczy i zawołałam: „Boże! Pomóż mi!”. Odeszłam od Toma i skierowałam się na piętro do sali, którą przeznaczyliśmy na pokój zabaw dzieci. Idąc korytarzem, zostałam zatrzymana przez nieznanego mi człowieka, który zapytał czy nie potrzebuję pomocy do dzieci. To był Paweł Skrzek, który jest dziś „generałem” Armii Dzieci. Wiem, że to była Boża interwencja. Od tamtej pory Paweł wraz ze swą żoną przejęli opiekę nad dziećmi podczas spotkań uwielbienia - mówi Anna Saj.
Przez dłuższy czas trwało rozeznawanie, jak ma wyglądać Armia Dzieci. Okazywało się, że dzieci przychodzące na spotkania są uzdolnione muzycznie. Wiele z nich grało na różnych instrumentach lub uczyło się grać, pięknie śpiewało. Początkowo były to znane piosenki, szybko jednak zaczęły powstawać nowe. Niektóre po prostu płynęły ze sceny, dzieci tworzyły słowa, muzykę.
- Zaczęliśmy je nagrywać i wydawać płyty. Tak Armia Dzieci stała się zespołem uwielbienia zapraszanym w całej Polsce. Dla mnie niesamowite było to, że jadąc gdzieś z posługą, byliśmy kilka godzin na scenie śpiewając i modląc się. Dzieci nigdy się nie męczyły. Dotrzymywały kroku dorosłym udowadniając papieskie słowa, że są partnerami w ewangelizacji i Bóg przez nie działa - mówi pani Anna.
Więcej o Armii Dzieci będzie można przeczytać w następnym "Gościu Niedzielnym".