W Teatrze Starym w Lublinie odbyła się prezentacja filmu o Julii Brystygierowej, zwanej "krwawą Luną" w reżyserii Ryszarda Bugajskiego. Był to ostatni akcent V Kongresu Kultury Chrześcijańskiej. To film wymagający refleksji.
Film ma wejść do kin w połowie listopada. Podczas prezentacji filmu obecny był reżyser, główne aktorki oraz reprezentant dystrybutora. Dzieło nie ma konkretnego zakończenia, nie epatuje przemocą. Film zmusza widza do myślenia, nic nie jest podane jak na tacy. To dobre strony tego kina.
Aktorka Maria Mamona, która wcieliła się w rolę eks-funkcjonariuszki Ministerstwa Bezpieczeństwa - Julii Brystygierowej, zbrodniarki, zwanej „krwawą Luną” przyznała, że potrzebowała czasu, aby wejść w przestrzeń tej skomplikowanej postaci. Największą trudność od strony technicznej, jak powiedziała, sprawiło jej naturalne palenie papierosów. Julia Brystygierowa szuka możliwości spotkania z kard. Wyszyńskim na terenie Zakładu dla Ociemniałych w Laskach, w czasie, gdy kończy się w Polsce okres stalinowski.
W filmie dochodzi do spotkania. Jednak w rzeczywistości nie ma dowodów, iż do spotkania doszło. Ale też nie można wykluczyć takiej ewentualności.
W pokazie w Lublinie uczestniczyła także Małgorzata Zajączkowska, która zagrała zakonnicę przeżywającą kryzys wiary. Siostra Benedykta, urodzona w rodzinie żydowskiej, niegdyś muza poetów, rozpoznaje w Julii Brystygierowej swoją koleżankę z czasów młodości. Każda z nich poszła w inna stronę, ale towarzysza im niekiedy te same dylematy.
Akcja filmu koncentruje się na etapie życia Brystygierowej, w którym szuka tożsamości i ewentualnej przemiany. Gdy kończy się okres stalinowski, oprawczyni więźniów politycznych próbuje odnaleźć poczucie sensu. Film nie daje jasnych rozstrzygnięć, nie podpowiada żadnego zakończenia. – Widz ma myśleć w kinie, a nie otrzymywać gotowca – powiedział Ryszard Bugajski.
Jak w przypadku innych dzieł filmowych pokazujących życie okrutnych ludzi, tak i w tym przypadku widz jest narażony na to, aby z sympatią patrzeć na filmową Julie Brystygierową. Nie wszystkich przekona z pewnością, dość mechaniczna, a może nawet banalna scena spotkania „krwawej Luny” z kard. Wyszyńskim, ale siłą filmu są zdjęcia i przesłanie. I mimo, że „Zaćma” nie wydaje się tej jesieni filmem pierwszego wyboru, to zasadniczym osiągnięciem reżysera jest brak epatowania przemocą. Film ewidentnie trzeba zobaczyć. Reżyser jednak nie prowadzi widza do krainy tej rzeczywistości, która ukształtowała okrutną szefową Departamentu V.
Dyskusję po emisji filmu poprowadził Grzegorz Linkowski, szef Lubelskiego Funduszu Filmowego. Na widowni obecny był m.in. abp Stanisław Budzik i ks. prof. Antoni Dębiński, rektor KUL.