Tyle lat czekania, tyle lat... i pustka. A jaki wstyd!
Brzmi całkiem pesymistycznie. W drugi dzień listopada refleksje tego typu nie są jednak niczym dziwnym. Ale kwestia wcale nie dotyczy rzeczy ostatecznych. A może dotyczy?
Centrum Lublina. Szaro. Niewielu przechodniów. Dwaj panowie, starsi panowie prowadzą ożywioną rozmowę. Każdy wymachuje przy tym swoją laską. Przysłuchują się im gołębie i ja. Zatrzymałem się przed wystawą księgarni Avalon, patrząc, czy nie ma czegoś interesującego. Bo teraz znowu takie czasy nastały, że jak pojawi się dobra książka, to ludzie zaraz wykupią.
Rozmawiają sobie panowie, a ja stoję i patrzę na książki przez szybę. Po dłuższej chwili odwracam się w ich stronę, a oni rozmawiają jakby głośniej, dostrzegając słuchacza albo pojedynczy element widowni.
Rozmowa dotyczy elementów świętości codziennego użytku. Piłka nożna. Mistrz Polski, pusty stadion i Real Madryt. Ani słowa jednak o Bale’u czy CR7.
- Tyle lat czekania, tyle lat... i pustka. A jaki wstyd! - emocjonuje się pan numer jeden.
- Ale to i tak podobno impreza masowa. Wychodzi na to, że nie będzie całkowitej pustki na stadionie - dziwi się pan numer dwa.
- Ja tego i tak nie oglądam, mam słabe nerwy. Żona mi zabrania oglądać mecze, bo krzyczę - precyzuje pan numer jeden.
- Żeby się tylko pod tym pustym stadionem nie pobili - zakończył pan numer dwa.