Black Friday - szał zakupów i wyprzedaży w realnym świecie realnych ludzi. Okazuje się, że w Lublinie szału nie ma. Przynajmniej szału na zakupy.
- Nie znam szczegółów Black Friday w mieście - mówi Agnieszka Walczak z Lublina. - Bardzo rzadko oglądam telewizję, staram się koncentrować na swoim życiu, rodzinie, książkach i tym wszystkim, co mnie buduje. Zamiast agresji w mediach, słucham muzyki. To pozwala mi na równowagę - tłumaczy.
- Przed świętami szukam raczej niezbędnego minimum. Nie rezygnujemy z prezentów świątecznych, ale staramy się rozmawiać z dziećmi o tym, co i kogo powinniśmy dostrzegać wokół siebie: potrzebujących, wykluczonych, obcych, biedniejszych - i jakoś ich wspierać. Na wyprzedaże nie mam za bardzo czasu. Nie mam też wystarczająco silnych nerwów - śmieje się Justyna z parafii Bożego Miłosierdzia w Lublinie.
- Zakupy robię przez internet. Choć muszę przyznać, że Czarny Piątek trwający cały weekend to niezły chwyt marketingowy. Zbliża się Adwent, więc - jak każdego roku - postanowiłem, że zrobię coś, co sprawi, że moja wiara będzie bardziej dojrzała i racjonalna, jeśli tak można oczywiście powiedzieć. Postanowiłem przeczytać księgę Apokalipsy św. Jana wraz z komentarzem. Pomyślę też o rekolekcjach, może znajdę jakieś ciekawe nazwisko - tłumaczy Adrian, student Politechniki Lubelskiej.
W galeriach handlowych pełno już ozdób i dekoracji świątecznych ks. Rafał Pastwa /Foto Gość - W świecie nieustannego pośpiechu marzę o tym, by mieć swobodny wieczór i weekend. Ani mi w głowie szukanie nowszej wersji telewizora, pralki, kolejnej pary butów czy swetra w reniferki. Uważam, że i tak otaczamy się zbyt wielką liczbą rzeczy - wyjaśnia Łukasz z Jastkowa.