Wygląda na to, że jesteśmy częścią komercyjnego społeczeństwa nieznajomych, którzy pokojowo sprzedają sobie różne dobra i usługi.
Wydaje się, że w takim świecie należy się skoncentrować wyłącznie na roztropności, trosce o własne interesy, odrzucając jakikolwiek heroizm. Otóż – ani Black Friday, ani Black Mirror, Black Sabbath czy tym bardziej Jack Black – nie skłoniły mnie do tych przemyśleń – ile obserwacja. Po części również wywiad. I żeby było jasne, nie mam zamiaru nikomu odradzać zakupów, szukania promocji mniejszych lub większych, czy wskazywania słusznych produktów.
Szymon Hołownia w swojej książce zatytułowanej „Jak robić dobrze” podkreśla, że niektórzy ludzie potrafią świetnie dostosować ofertę do potrzeb odbiorców. Dostosowanie oferty do odbiorcy – to również w pewnym sensie zadanie dla chrześcijan, w tym dla duszpasterzy, ewangelizatorów i każdego, kto żyje wiarą. Bo dzisiaj ludzie najchętniej kupują próżną nadzieję. A byłoby dobrze, gdyby stali się nabywcami trwałej jej wersji.
„Jak zauważył metropolita Nowego Jorku kardynał Dolan, hasło sex sells (seks sprzeda wszystko) jest nieaktualne, dziś rządzi zasada hope sells. Ludzie idą jak gęsi za tym, który mówi: „Dam wam nadzieję na bardziej, głębiej, więcej, lepiej, mocniej”. Dziś nadzieja to towar, jak proszek do prania czy cudowne ziółka. Tyle że – chrześcijaństwo ma tu rację – nadziei nie da się odkleić od miłości i wiary” – czytamy w książce Szymona Hołowni.