Gala wolontariatu podczas której dziękowano ludziom zaangażowanym w pomoc drugiemu człowiekowi odbyła się w Lublinie.
- Wolontariat ma różne barwy, to wręcz cała gama kolorów czyli wielkie pole możliwości działania na rzecz drugiego człowieka. Chodzi o to, by jak apelował papież Franciszek podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, porzucić kanapę, czyli bardzo wygodne miejsce, założyć buty i wyjść z domu. My dziś chcemy docenić ludzi, którzy tak właśnie zrobili - mówi Jacek Wnuk z Centrum Wolontariatu w Lublinie.
Często mylimy szczęście z kanapą. Sądzimy, że abyśmy byli szczęśliwi, potrzebujemy dobrej kanapy. Kanapy, która pomoże nam żyć wygodnie, spokojnie, całkiem bezpiecznie. Kanapa - jak te, które są teraz, nowoczesne, łącznie z masażami usypiającymi - które gwarantują godziny spokoju, żeby nas przenieść w świat gier wideo i spędzania wielu godzin przed komputerem. Kanapa na wszelkie typy bólu i strachu. Kanapa sprawiająca, że zostajemy zamknięci w domu, nie trudząc się ani też nie martwiąc. „Kanapa szczęście” jest prawdopodobnie cichym paraliżem, który może nas zniszczyć najbardziej; bo po trochu, nie zdając sobie z tego sprawy, stajemy się ospali, ogłupiali, otumanieni - mówiła Justyna Domaszewicz prowadząca Galę.
O ospałości czy otumanieniu nie może być mowy w przypadku wielkiej rzeszy wolontariuszy, którzy spieszą by być z drugim człowiekiem.
- Możliwości jest naprawdę dużo. Można czytać bajki dzieciom w szpitalu, prowadzić dla najmłodszych świetlice, pomagać im odrabiać lekcje. Można przyjść z pomocą uchodźcom, którzy czują się zagubieni w nowej rzeczywistości, nie znają polskiego więc można pomóc im w nauce, zająć się ich dziećmi, pomóc w urzędzie, znalezieniu szkoły, pracy, mieszkania. Można iść do więźniów by pomóc im zacząć inaczej patrzeć na świat, towarzyszyć im na nowej drodze, którą próbują iść. Można iść do ludzi starszych, zrobić im zakupy, pójść z nimi do lekarza lub po prostu porozmawiać, pobyć, by nie czuli się samotni. Można karmić bezdomnych, zanieść im zimą kubek gorącej herbaty. Możliwości jest bardzo dużo - podkreśla Justyna Orłowska z Centrum Wolontariatu.
Wolontariusze roku
Natalia Kiszka, Magdalena Kolasa i Beata Kołtyś reprezentowały wolontariuszy w Janowa
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
Tradycyjnie już podczas Gali Wolontariatu został przyznany tytuł Wolontariusza Roku Lubelszczyzny. Tym razem tytuł przyznano nie jednej osobie, ale grupie wolontariuszy z Janowa Lubelskiego za całokształt działań.
- 10 lat temu w Janowie zrodził się pomysł, by zaprosić chętnych do wolontariatu. Wystarczyło się rozejrzeć, by zobaczyć jak wiele jest potrzeb - mówi Natalia Kiszka koordynator Centrum Wolontariatu w Janowie.
Zaczęło się od pomocy osobom starszym. - Widzieliśmy, że istnienie Domów Pomocy Społecznej nie rozwiązuje problemów ludzi starszych czy chorych. Wielu z nich żyje samotnie, nie ma siły wyjść z domu by zrobić zakupy, nie mówiąc już o udziale w jakichś spotkaniach organizowanych w mieście. Do nich więc w pierwszej kolejności poszli wolontariusze - mówi Magdalena Kolasa dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Janowie Lubelskim.
Szybko okazało się, że pole do działań wolontariackich jest ogromne. W Janowie, tak jak chyba w każdym mieście są i dzieci, które potrzebują pomocy i chorzy i osoby niepełnosprawne. Jest więc co robić. - Najbardziej jednak cieszy to, że wolontariuszy jest tak wielu. Są to zarówno ludzie młodzi, których ostatnio szczególnie było widać podczas Światowych Dni Młodzieży, jak i starsi, którzy chcą dzielić się swoim czasem i wiedzą z innymi - mówi Beata Kołtysz z Janowa.
Tytuł wolontariusza roku jest potwierdzeniem, że warto wstać z kanapy, założyć wygodne buty i pójść na spotkanie drugiego człowieka.