Był w powojennych czasach najmłodszym biskupem, ale jego mądrość i wnikliwy osąd sytuacji wprawiały w podziw wielu starszych i bardziej doświadczonych. Na KUL odbyło się sympozjum poświęcone kard. Stefanowi Wyszyńskiemu.
Patrząc na lubelski kościół, wiele dróg prowadzi do Włocławka. Stamtąd pochodził założyciel KUL ks. Idzi Radziszewski i jego następca na stanowisku rektorskim, stamtąd przyszedł też do Lublina ks. Stefan Wyszyński.
Kiedy w 1946 roku zmarł bp Marian Leon Fulman z Włocławka przyszedł list z kondolencjami zredagowany i podpisany przez tamtejszego rektora seminarium ks. Wyszyńskiego. Napisał on m.in.: "zanosimy modły za zmarłego biskupa, by Bóg dał mu życie wieczne, a osieroconej diecezji dał Pasterza według swego serca." Nie mógł wówczas przypuszczać, że zaledwie 3 miesiące później to właśnie on zostanie pasterzem kościoła lubelskiego.
- Nie był dla naszego środowiska obcy. To tutaj przed wojną studiował prawo, a w czasie okupacji ukrywał się m.in. w Nasutowie, Kozłówce, Żułowie. Dał się poznać nie tylko jako dobry i wnikliwy student, ale świadek Ewangelii, z której czerpał pokój serca, mądrość, miłość do drugiego człowieka - mówił ks. prof. Stanisław Wilk podczas sympozjum.
O lubelskim okresie życia bp Stefana Wyszyńskiego opowiadał Piotr Kuty z fundacji Nasza Tradycja, która zajmuje się propagowaniem wiedzy o kardynale Wyszyńskim.
- Nominacja bp Wyszyńskiego wywołała entuzjazm w diecezji. Wszyscy na niego czekali, tym bardziej, że zniszczona po wojnie katedra i wiele kościołów w diecezji wymagały odbudowy, a duchowieństwo i wierni potrzebowali pasterza - mówi Piotr Kuty.
12 maja 1946 roku w Częstochowie na Jasnej Górze ks. Stefan Wyszyński przyjął sakrę biskupią. Na uroczystości przyjechali przedstawiciele zarówno z Lublina, jak i z Włocławka. 25 maja nowy biskup przybył do diecezji lubelskiej przekraczając jej granicę w Gołębiu, skąd udał się do Garbowa. Tam przenocował, by na drugi dzień rano odbyć ingres do lubelskiej katedry.
- Co ciekawe, na biskupa oficjalna delegacja czekała pod KUL. W imieniu młodzieży witał przybyłego młodziutki chłopak absolwent liceum Stanisława Staszica Stefan Sawicki, późniejszy profesor KUL i wicerektor. Z KUL do katedry prowadzono biskupa pieszo w procesji. Tam odbył się ingres, podczas którego biskup wypowiedział znamienne dla siebie zdanie "Dzieci Boże, dzieci moje". Tak później wielokrotnie zwracał się do wiernych - tłumaczy Piotr Kuty.
Wyjaśnił to w swoim wystąpieniu prof. Eugeniusz Sakowicz, który mówił o bp Wyszyńskim, jako człowieku Ewangelii i zachowania tradycji.
- Ksiądz Wyszyński zawsze żył Ewangelią. To ona go inspirowała i z niej zaczerpnął ten charakterystyczny dla siebie zwrot. To Jezus mówił do słuchających Go "dzieci moje" czy "dzieci Boże". Wiedział też, że dla narodu znękanego i karmionego plewami komunizmu jedynym ratunkiem jest właśnie Ewangelia. To ona czyni z ludzi świadków, wyzwala w nich dobro i wrażliwość, jeśli nie zna się Ewangelii jest się aktorem marnego spektaklu, który szybko się kończy - mówił prof. Sakowicz.
Podczas sympozjum przytoczono też wspomnienia abp Bolesława Pylaka, który jako diakon posługiwał bp Wyszyńskiemu.
- To był człowiek bardzo rozmodlony, ale i pracowity. Gdybym miał go scharakteryzować, powiedziałbym, że był to prymas Boży i ludzki - wspominał bp Pylak.