Nasz Król nie ma nic z potęgi współczesnych przywódców, nie potrzebuje pomników, uchwał i tytułów, nie interesują Go statystyki dotyczące popularności, ale za to upomina się o każdą osobę, która cierpi i jest w jakikolwiek sposób wykluczana.
W Niedzielę Palmową, biskup Rzymu wygłosił poruszającą homilię. Nie była ona wyłącznie o przywódcach państw i handlarzach broni, o tych co prowadzą wojny i uruchamiają machinę terroryzmu, o wykorzystujących kobiety i dzieci, mężczyzn i osoby starsze pod każdą szerokością geograficzną dla własnych celów.
Mówił o Jezusie ukrzyżowanym, obecnym w każdym człowieku, którego godność jest deptana…
Słów papieża próżno dziś już szukać wśród najważniejszych newsów, także w takich serwisach, które powinny dbać o uwydatnienie słów pasterza. (Tak, zdaję sobie sprawę, że wiadomość dzisiaj żyje krótko, ale…). Nawet w obliczu tragedii, zamachów i aktów terroru, rocznic i codzienności jest to dla mnie mało zrozumiałe. Bo to trochę jak „sprzedawanie dymu…”.
Franciszek przypomniał na Placu św. Piotra, że nasz Król nie ma nic z potęgi rzymskich cezarów, nie potrzebuje pomników, uchwał i tytułów, że nie interesują Go statystyki dotyczące popularności, ale za to upomina się o każdą osobę, która cierpi i jest w jakikolwiek sposób wykluczana. Tylko ten, kto zaakceptuje w swym sercu takiego Króla uzyska wewnętrzną wolność i dystans wobec zgiełku podtrzymywanego głosami ludzi, którzy nie widzą sensu w stylu proponowanym przez Chrystusa.