Klimatu pokoju i modlitwy nie jest w stanie tu zmącić nawet dobiegający zewsząd hałas samochodów. Kościół, w którym dzień w dzień odmawia się Koronkę do Bożego Miłosierdzia, jest oazą w tej miejscowości
Przeszło 20 lat temu jedna z rodzin mieszkających na terenie Rudnika Szlacheckiego oddała ziemię pod budowę świątyni. – To była ich najpiękniejsza działka. Państwo Karamonowie sami mieszkali na terenach zalewowych. Nic nie chcieli za tę ziemię, a przecież była naprawdę sporo warta – opowiada Anna Pudło, nauczycielka z pobliskiej szkoły podstawowej i jednocześnie członkini zespołu parafialnego Caritas. Budowa wyczekanego przez mieszkańców kościoła ruszyła w 1994 roku. – Ludzie wszystko robili własnymi rękami – podkreśla pani Anna. – Pewnie dlatego wszyscy czujemy się tak odpowiedzialni za tę parafię – dodaje.
Ks. Marian Serwatka, który proboszczem parafii w Rudniku Szlacheckim jest od dziesięciu lat, zdecydowanie przytakuje, wskazując na dwa boczne ołtarze znajdujące się w kościele. – Do tej pory duże wizerunki Matki Bożej i Jezusa Miłosiernego wisiały na ścianach w mało urodziwych ramach. Od jakiegoś czasu są wkomponowane w ołtarze, które w całości sfinansowali parafianie. Wiem, że był to dla nich wielki wysiłek finansowy, i jestem im za to bardzo wdzięczny – podkreśla.
Już za chwilę parafia będzie obchodziła jubileusz 20-lecia swojego istnienia. – Przez wiele lat udawało nam się wydawać gazetkę parafialną, w której dokumentowaliśmy wszystkie ważne wydarzenia związane najpierw z budową kościoła, a później z wszelkimi odbywającymi się uroczystościami – opowiada pani Ania. – Jakiś czas temu ta inicjatywa nieco podupadła, ale chyba czas powrócić do tych praktyk, bo to przecież pewnego rodzaju kronika parafialna – wyjaśnia, wskazując na archiwalne numery.
W ciągu 20 lat funkcjonowania parafii pojawiło się w niej kilka inicjatyw, które zostały z sukcesem zrealizowane, i wielkich dzieł, które trwają do dziś. – Od jakiegoś czasu codziennie odmawiana jest u nas Koronka do Bożego Miłosierdzia, którą prowadzą po kolei kółka różańcowe – opowiada ks. proboszcz. – Sam, gdy przychodziłem do tej parafii, bardzo się cieszyłem, że to właśnie Boże Miłosierdzie jej patronuje. Dziś na codziennym nabożeństwie zawsze ktoś jest obecny. Cieszę się, że nigdy nie jest tak, że Mszę św. odprawiam sam, a przecież ludzie mają czasami spory kawałek do kościoła. Ks. Marian zaznacza też, że choć parafia nie jest duża, nigdy nie zdarzyło się, by w niedzielę przy ołtarzu nie było ministrantów. – Jest ich w sumie prawie 30 i zawsze w niedzielę ktoś jest, choć teraz mamy problem z naborem tych najmłodszych. Nie ma chętnych, więc boję się, że jak ci, którzy aktualnie służą, podrosną, nie będzie komu stanąć przy ołtarzu.
Kościół w Rudniku znajduje się tuż przy drodze łączącej Lublin z Kraśnikiem. – Rzeczywiście jest tu głośno, ale ja się już do tego przyzwyczaiłem – mówi ks. Marian. Z tyłu za świątynią, która otoczona jest wypielęgnowanymi iglakami, w otoczeniu szpaleru jałowców stoi wiata, pod którą znajduje się duży stół i ławki. – Wykorzystujemy to miejsce na różne spotkania, jest trochę odizolowane od ruchu – stwierdza proboszcz. Oaza zieleni przy kościele urozmaica życie parafii, ale jak zaznacza ks. Marian, sam stara się, by wierni od czasu do czasu także podczas liturgii odczuli urozmaicenie. – Zapraszam co jakiś czas księży z innych parafii bądź księży studentów z Lublina, by moi parafianie mogli trochę ode mnie odpocząć – śmieje się proboszcz. – Zawsze to inaczej, jak ktoś obcy siądzie w konfesjonale czy też ktoś inny powie kazanie. Wiem, że ludzie naprawdę to doceniają. Naprzeciwko kościoła znajduje się szkoła podstawowa. Dzieci ze swą katechetką, Mariolą Gałkowską, przychodzą do świątyni, by ćwiczyć przygotowania do Pierwszej Komunii św. – Świetnie nam się współpracuje z proboszczem – podkreślają obie nauczycielki. – Jest bardzo otwarty na wszelkie propozycje, cierpliwy i potrafi słuchać. Ludzie go za to cenią – dodaje pani Anna.