Do wyjazdu przygotowują się od początku roku akademickiego. Zbierają pieniądze, uczą się języka. Tworzą plany działania. Na miejscu życie i dzieci, którymi będą się opiekować, wszystko zweryfikują.
Jest ich pięcioro. Dwie Kasie, Beata, Rafał i jezuita Radek. Wszyscy należą do Duszpasterstwa Akademickiego KUL. Już za kilka tygodni wyruszą w daleką podróż do muzułmańskiego kraju. Chcą pomagać małym dzieciom i chcą się sprawdzić jako wolontariusze. Będzie to już trzecia edycja projektu, podczas którego młodzi Polacy pomagają jezuitom mieszkającym w Kirgistanie w organizowaniu wakacji dla najbardziej potrzebujących dzieci.
Kirgistan to państwo ze stolicą w Biszkeku, graniczące z Chinami, a także Uzbekistanem, Tadżykistanem oraz Kazachstanem. Kraj ten w 93 proc. jest górzysty. Tam właśnie, w pobliżu miasta Osz, młodzi Polacy rozpoczną swoją pracę w ramach projektu „W górę! Kirgistan 2017”.
Rafał Chrobok do Kirgistanu pojedzie już po raz drugi. - Pierwszy raz byłem tam dwa lata temu z moją ówczesną narzeczoną Kasią. Teraz jedziemy po raz drugi już jako małżeństwo. Zawsze chcieliśmy wyjechać na misje. Dopóki studiujemy, takie wyjazdy są dla nas formą sprawdzenia czy podołamy temu wyzwaniu - stwierdza.
Dzięki temu, że Rafał już był w Kirgistanie i mniej więcej wie czego można się spodziewać, reszta ekipy czuje się nieco pewniej. - W zasadzie to do tej pory jakoś się nie bałam, ale ostatnio zaczęłam odczuwać strach - zauważa Kasia Trojanowska. - Mam świadomość, że to jest jednak dość niebezpieczne przedsięwzięcie, ale zawsze marzyłam o tym, by wyjechać na misje.
Wolontariusze najpierw dotrą samolotem do Biszkeku by stamtąd wsiąść w marszrutkę i nią przemieścić się w góry, gdzie swą pracę rozpoczną od organizacji obozu pod namiotami dla dzieci z domów dziecka. - Wszystko musimy im tam zorganizować i w zasadzie sami ponosimy koszty organizacji tego obozu - opowiadają studenci. - Trochę się tego nie spodziewaliśmy, bo choć zbieraliśmy pieniądze na ten wyjazd, bo przecież trzeba dzieciom jakieś atrakcje zapewnić, to jednak koszt organizacji obozu, który wynosi 10 tys. zł trochę nas zaskoczył. Staramy się w jakiś sposób pozyskać te pieniądze. W przeciwnym razie obóz trzeba będzie odwołać a byłoby szkoda - stwierdza Rafał. - Dzieci na to bardzo czekają.
Obóz organizowany przed jezuitów i polskich studentów w górach pozbawiony jest wszelkich wygód, do których przyzwyczajony jest dziś każdy europejczyk. Nie ma tam ani wody, ani elektryczności. - Myjemy się w rzece i pijemy z rzeki. To wcale nie jest takie proste dla wolontariuszy wytrwać w tym miejscu - śmieje się Rafał. - Jest 40. stopni ciepła. Człowiekowi nic się nie chce, a dzieciaki przyzwyczajone do takich temperatur, szaleją. Potrzeba wytrwałości i kreatywności, by przełamując jakoś barierę językową, animować je.
Kasia Trojanowska i Rafał Chrobok
Justyna Jarosińska /Foto Gość
Po obozie wolontariusze pojadą na rekolekcje z katolickimi dziećmi z Kirgistanu, a na koniec będą się zajmować niepełnosprawnymi i dziećmi z muzułmańskich biednych rodzin. - Przez ten cały rok przygotowuję się do tego wyjazdu, chcę jak najlepiej go przeżyć, chcę też jak najwięcej z siebie tym dzieciakom dać - mówi Kasia. - Ja po tym pierwszym pobycie w Kirgistanie uświadomiłem sobie, że my Polacy wszystko mamy. Także w sytuacji, gdy naprawdę tego potrzebujemy, mamy do kogo zwrócić się o pomoc. Tam ci ludzie nie mają takich możliwości.
Poczynania wolontariuszy i ich przygotowania do wyprawy, można śledzić na stronie: www.facebook.com/kirgistan2017. Studenci podkreślają, że ciągle też szukają wsparcia finansowego, by jak najlepiej przygotować się do wyjazdu.