W Lublinie, w Polsce, spędziła 10 lat. To, jak mówi, na misjonarkę bardzo dużo. Przez te wszystkie lata jej walizka stała spakowana i czekała na kolejną misję, choć pracy w Polsce oddawała się bez reszty.
Chyba nie ma takiej osoby, która choćby nie słyszała o siostrze Cecylii Bachalskiej. Misjonarka ze zgromadzenia Sióstr Misjonarek Najświętszej Maryi Panny Królowej Afryki zwanych siostrami białymi w Lublinie działała na wielu frontach. - Moja praca przez ostatnie 10 lat polegała głównie na przygotowywaniu dziewcząt do pracy misyjnej - opowiada s. Cecylia. - Starałam się pomagać im, by w wolności serca rozeznały czy powołanie do pracy misyjnej jest rzeczywiście tym, do którego Pan Bóg je zaprasza. Czasami widziałam, że dla niektórych życie w Afryce będzie za trudne, wtedy starałam się przekonać, że są inne zgromadzenia, które nie wymagają wyjazdów.
Siostra Cecylia oprócz animacji powołaniowej zajmowała się jednak także pracą z młodzieżą zaangażowaną w pomoc misjom. - Byłam odpowiedzialna za grupę misyjną działającą na KUL, odwiedzałam parafie i szkoły, prowadziłam także rekolekcje. Chciałam ludziom przybliżyć Afrykę, którą tak kocham - mówi.
Misjonarka swoje nowe posłanie otrzymała podczas Koncertu Chwały w Lublinie. - To było dla mnie niesamowite przeżycie, bo razem ze mną posłanie do pracy w Afryce otrzymała także s. Iwona Cholewińska. Iwonkę spotkałam kilka lat temu na pielgrzymce. Opowiadałam jej o zgromadzeniu, o doświadczeniu pracy misyjnej. Ona skończyła studia, wstąpiła do naszego zgromadzenia. Skończyła postulat i nowicjat i razem ze mną została posłana do Tanzanii.
S. Cecylia nie wie jeszcze na czym tym razem będzie polegała jej praca w Afryce. - Gdy wyjechałam do Tanzanii po raz pierwszy byłam odpowiedzialna za szpital misyjny w niewielkiej miejscowości Mwanga. Dziś nie wiem co zgromadzenie dla mnie zaplanowało. Wiem oczywiście mniej więcej co mnie czeka, znam język suahili. Kocham tych ludzi, więc cieszę się, że do nich wracam.
Siostra Cecylia jak mówi, oczywiście zmaga się z lekkimi obawami przed wyjazdem. - Tak naprawdę najbardziej boję się komarów. Boję się malarii. Wiem, że może się ona różnie skończyć choć zaczyna się bardzo niewinnie. Jak sobie myślę o tym jak to będzie teraz w Tanzanii to właśnie myślę o malarii. Już na nią chorowałam ale byłam młodsza, silniejsza. Ufam jednak, że dam radę.
Przed misjonarką teraz okres przygotowań do wyjazdu. - Mam sporo spraw do załatwienia, a poza tym chciałabym jeszcze wywiązać się z tego co obiecałam czyli poprowadzić rekolekcje ignacjańskie, rekolekcje dla kobiet, tradycyjnie też wybieram się na Przystanek Jezus.
Obszerna rozmowa z s. Cecylią Bachalską już wkrótce w papierowym wydaniu lubelskiego "Gościa Niedzielnego".