Nowy numer 22/2023 Archiwum

Na królewskim szlaku

To tędy szedł Jan III Sobieski pod Wiedeń. Stąd Marysieńka czekająca na męża pisała do niego listy. Na terenie parafii w Częstoborowicach takich śladów można odnaleźć całkiem sporo.

To dawna historia, ale wciąż o niej pamiętamy. Szkoda tylko, że tak mało zachowało się zabytków z tamtego czasu. Ruiny dawnego dworu w Pilaszkowicach, gdzie mieszkała Marysieńka, tylko straszą. Ostatnio w Rybczewicach odremontowano tzw. królewską komnatę, czyli zabudowania, w których ponoć przebywał sam król Jan. Nie jest to jednak muzeum, tylko budynek przeznaczony na różne lokale użytkowe. Mimo że konkretnych pozostałości jest niewiele, sama świadomość, że naszymi ulicami, dawniej rzecz jasna polnymi, chadzał król Jan, robi wrażenie – mówią mieszkańcy parafii. To wspólnota z wielką historią i zabytkowym kościołem, słynącym z tego, że na jednej z jego ścian wisi obraz, który był z królem Janem pod Wiedniem, a także z tego, że jest jednym z trzech w Polsce, do którego prowadzą zadaszone drewniane schody.

– W naszej diecezji podobne są jeszcze w Kazimierzu u franciszkanów. Nasze liczą 42 stopnie i są integralną częścią zabudowań kościelnych. Dziś do świątyni prowadzą też 2 inne drogi, ale jeszcze nie tak dawno po tych schodach wnoszono zmarłego, co było nie lada wyzwaniem – mówi ks. Ryszard Rak, proboszcz parafii.

Budowanie wspólnoty

Królewska historia to dawne czasy. Dziś Częstoborowice żyją spokojnie, bez wielkich poruszeń i wypraw, choć akurat na te ostatnie parafianie nie mogą narzekać. – Moją dewizą duszpasterską jest bycie blisko ludzi i z ludźmi. Kapłańskie doświadczenie mówi, że nie zbuduje się wspólnoty, jeśli proboszcz zamknie się na plebanii i będzie tylko Msze w kościele odprawiał. Dlatego zabieram moich parafian na różne wyjazdy kilka razy w roku. To pozwala nam lepiej się poznać, przełamuje lody, ludzie nabierają odwagi, by przyjść, porozmawiać, poradzić się, gdy tego potrzebują – mówi ks. Ryszard. To razem z nim parafianie zwiedzili wiele ciekawych miejsc w Polsce i na świecie. – To są niezwykle cenne chwile dla budowania relacji między ludźmi w parafii i między wiernymi a duszpasterzami. Mam w pamięci naszą niedawną pielgrzymkę do Włoch, z której wracaliśmy przez Medjugorje. Mieliśmy tam możliwość odprawienia Mszy św., więc poprosiłem ludzi, jeśli mają jakieś szczególne intencje, by napisali je na kartce. Podszedł wtedy do mnie kierowca naszego autokaru i poprosił, bym Mszę odprawił w intencji poczęcia dziecka. Od 10 lat z żoną starają się o potomstwo, podejmując różne działania, ale bez skutku. Za chwilę podeszło też jedno z małżeństw, które przedstawiło taką samą prośbę. Oni od 12 lat próbowali zostać rodzicami. Wszyscy prosiliśmy Matkę Bożą w ich intencji. Wróciliśmy do Polski, a ja po kilku miesiącach dowiedziałem się, że oba małżeństwa doczekały się dzieci. Obie kobiety w tym samym czasie urodziły córki – opowiada ks. Ryszard.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast