73 lata temu ostatecznie zlikwidowano hitlerowskie więzienie znajdujące się na lubelskim zamku. W nocy z 21 na 22 lipca 1944 r. SS-mani wywieźli ok. 1150 więźniów i zamordowali ich w obozie na Majdanku.
22 lipca 1944 r. przed południem Niemcy przystąpili do egzekucji pozostałych więźniów zamku, wśród których było 150–200 osób pochodzenia żydowskiego. Większość zabito wówczas w celach.
Masakra więźniów została wstrzymana z chwilą otrzymania przez władze więzienne polecenia o natychmiastowym opuszczeniu Lublina. Gestapowcy wraz z naczelnikiem więzienia, niemiecką załogą oraz grupą około 200 więźniów Niemców, opuścili zamek. Po ucieczce Niemców strażnicy polscy otworzyli cele i więzienie opuściło ok. 1000 osadzonych. Mieszkańcy weszli na zamek, poszukując swoich bliskich i udzielając pomocy rannym.
Dziś w salach, w których kiedyś przebywali więźniowie, podziwiać możemy dzieła sztuki, korytarze, które kiedyś były korytarzami więziennymi, dziś są korytarzami muzealnymi. Jednak choć zostały wymienione okna, nie ma wież strażniczych ani spacerniaka, budynek lubelskiego zamku dla wielu do końca życia pozostanie więzieniem.
Co roku w Lublinie w rocznicę tych wydarzeń mieszkańcy miasta, ale także byli więźniowie oraz rodziny tych, którzy na zamku zginęli, upamiętniają bohaterskie postawy ludzi do końca walczących o wolną Polskę.
- Do tego więzienia trafiali ludzie wykształceni w wieku ok. 30 lat - mówi Barbara Oratowska z Muzeum Lubelskiego. - Ale więziono tu też młodzież 14-, 15-letnią i osoby starsze, nawet po 80. roku życia. Wszystkich oskarżano o działalność w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego.
Uroczystości 73. rocznicy likwidacji niemieckiego więzienia rozpoczęły się od Mszy św. w Kaplicy Trójcy Świętej. Po niej uczestnicy obchodów w mauzoleum w baszcie odmówili modlitwę za tych wszystkich, którzy na zamku zginęli. - Miejsce, w którym się znajdujemy, było jednym z najgorszych. To tutaj więźniowie przechodzili kwarantannę - podkreśla Barbara Oratowska. - To miejsce symboliczne, dlatego co roku składamy tu kwiaty, zapalamy znicze, by oddać hołd pomordowanym nie tylko z lat okupacji wojennej, ale także z lat późniejszych. To, co działo się w tych murach, trudno opisać.
Obchodom kolejnej rocznicy towarzyszy wystawa przypominająca i upamiętniająca bohaterskie życiorysy członków rodziny Czetwertyńskich. - Chciałam pokazać, że nie tylko inteligencja i ludzie związani z konspiracją, ale także te osoby, które były bardzo bogate i miały koneksje z rodzinami niemieckimi szlacheckimi, bardzo czynnie uczestniczyły w ruchu oporu - zauważa B. Oratowska.