Nie można się łudzić, że kiedy politycy dostaną możliwość ręcznego sterowania sądami, to niektóre błędy i patologie znikną. Zdaniem lubelskiego adwokata, stanie się wręcz przeciwnie.
Adwokat Franciszek Piątkowski mówi o niezawisłości sędziowskiej, kierunku reform w sądownictwie, niebezpieczeństwie krótkowzroczności oraz o tym, co powinien na temat ostatnich wydarzeń wiedzieć przeciętny obywatel.
ks. Rafał Pastwa: Co oznacza dla przeciętnego mieszkańca Lubelszczyzny przyjęcie ustawy o Sądzie Najwyższym?
Adwokat Franciszek Piątkowski: Dla każdego mieszkańca naszego kraju uchwalenie przez Sejm pakietu ustaw w istocie rzeczy dotyka fundamentalnych kwestii dotyczących ustroju państwa. Jeśli to dotyczy ustroju państwa, to i każdego obywatela. Dlatego, że – kolokwialnie mówiąc – „majstruje się” przy fundamentalnej zasadzie decydującej o trójpodziale władzy. Abstrahując od tego, jaka opcja polityczna będzie rządzić w przyszłości, bo trzeba patrzeć na poważne decyzje dalekowzrocznie, jeżeli uruchomi się instrumenty, które pozwalają de facto politykom mieć przemożny, wręcz decydujący wpływ na to, jak będą wyglądały sądy i sądownictwo w Polsce – to mamy zachwianie trójpodziału władzy. Pojawia się w związku z tym pytanie o niezawisłość sędziowską, bo wprowadzone przepisy mówią o tym, że politycy będą decydować o obsadzaniu stanowisk w sądownictwie. Tego typu „zabawy” są potwornie niebezpieczne. Nie wiem, czy obecnie rządzący, wprowadzając te przepisy, zdają sobie sprawę, że w pewnym momencie w przyszłości wahadło może się wychylić w drugą stronę.
Jakie mogą być ewentualne scenariusze?
Albo dojdzie do głosu ogólnonarodowa mądrość, albo kolejni politycy będą wykorzystywać te przepisy do własnych, partykularnych celów i interesów. Majstrowanie przy fundamentach grozi zawaleniem się całej konstrukcji. To tak jak z budową domu.
Ale gdy mówi się o zamachu na niezależne sądy, to znaczna część społeczeństwa myśli o aferach, niekompetencji sędziów i nieprawidłowościach związanych z wymiarem sprawiedliwości. Dlatego jest być może owo duże przyzwolenie społeczne na „robienie porządku” w tej przestrzeni. Rządzący prawdopodobnie wyczuwają te nastroje...
Nie ukrywam, że ja też uważam, iż polskie sądownictwo wymaga reformy i poprawy. Ale kierunek reform, które obecnie są proponowane, idzie w odwrotną stronę niż to powinno być czynione. Jak w każdej władzy – ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej – są ludzie. Wszędzie może pojawić się jakiś element patologii, i się pojawia. Należy jednak wytworzyć takie mechanizmy, które mogłyby eliminować owe patologie. Co do zasady, uważam, że tego rodzaju mechanizmy powinny być uruchomione. Co do przepisów prawnych, nasze sądownictwo jest według mnie dobre, ale kuleje od strony organizacyjnej i czasami personalnej. Nie można się jednak łudzić, że kiedy politycy dostaną możliwość ręcznego sterowania sądami, to te błędy znikną. Uważam, że stanie się wręcz przeciwnie.
Już pobieżna obserwacja pozwala stwierdzić, że wielu ludzi nie rozumie tego całego zamieszania. Jedni uważają, że skoro ktoś otrzymał mandat do tego, by rządzić – to niech rządzi. Inni wyszli na ulicę zademonstrować swój sprzeciw wobec takim posunięciom rządzących. To znaczący sygnał, ale poza stolicą nie są to ogromne tłumy. Trwają wakacje, jedni odpoczywają nad wodą, inni myślą o grillowaniu, jeszcze inni są wycofani z życia społeczno-politycznego. Jak powinien reagować obywatel tego kraju wobec decyzji Sejmu i Senatu?
Moim zdaniem, fundamentalną rzeczą dla przeciętnego obywatela powinno być to, aby zechciał gruntownie zapoznać się i sprawdzić, w czym jest rzecz. To nie jest kwestia słuchania jednej czy drugiej strony, wychodzenia na ulice z takim lub innym transparentem – tu chodzi o zrozumienie istoty problemu i wyrobienia sobie właściwej opinii. Zgadzam się, że ludzie nie rozumieją tego problemu, z tym tylko, że mimo różnych poglądów politycznych musimy mieć świadomość, iż fundamenty demokracji opierają się na trójpodziale władzy. Przeciętny obywatel powinien zadać sobie trud zapytania samego siebie, czy uchwalone właśnie przepisy mogą wpłynąć na naruszenie trójpodziału władzy. Jeśli tak – to powinien to być dla obywatela sygnał alarmowy. Jeśli władza ustawodawcza i wykonawcza zaczyna podporządkowywać sobie władzę sądowniczą, to przestajemy mówić o trójpodziale władzy i demokracji. Dla przeciętnego Kowalskiego istotą rzeczy powinno być to, aby myśleć. To jest kwestia zrozumienia, że jeśli uchwala się przepisy, które mogą być niebezpieczne dla fundamentów ustroju państwa, to te przepisy powinny zniknąć. Tym bardziej powinny to zrozumieć osoby decydujące o państwie.
A co jeśli przeciętny Kowalski koncentruje na tym, by spokojnie spędzić weekend, a polityka go średnio interesuje, a może i tak wszystko wie lepiej?
To jest temat na dłuższą dyskusję, ale jeśli ktoś tak podchodzi do swojego państwa – to bardzo źle. Bo podejście do spraw państwa to więcej niż podejście do polityków, rządzących czy opozycji. To de facto podejście do innych i siebie samego. Sprawy kraju, w którym żyjemy, powinny nas żywotnie interesować. Robimy sobie ogromną krzywdę, jeśli wszystko zostawimy politykom.
O zamieszaniu wokół pakietu ustaw piszą również zagraniczne media. To również niesie określone konsekwencje dla naszego kraju, zapewne nie tylko wizerunkowe. Co jednak powinno się wydarzyć, aby sytuacja została unormowana?
Ja liczę na refleksję. Jej dotychczas, niestety, zabrakło, nawet w Izbie Wyższej Parlamentu. Obecnie jedynym konstytucyjnym organem, który może wykazać się refleksją, jest pan prezydent Andrzej Duda, prawnik. Mam nadzieję, że tak się stanie. To wszystko powinno wrócić do parlamentu, do komisji sejmowych – do przepracowania od nowa tych wszystkich pomysłów. Proces legislacyjny powinien się zacząć od nowa. Powinny być przeprowadzone konsultacje z prawnikami teoretykami, z praktykami – sędziami i adwokatami, powinny się odbyć konsultacje społeczne. Nie można uchwalać ustaw ad hoc, szczególnie o tak fundamentalnym znaczeniu.