W tym roku po raz kolejny, dzięki działalności lubelskiej Caritas, dzieci z najbardziej potrzebujących rodzin mogły wyjechać na kolonie. Niektórzy po raz pierwszy, ale wielu ponownie korzysta z szansy spędzenia blisko dwóch tygodni w wyjątkowym miejscu nad jeziorem.
Droga do ośrodka Caritas prowadzi wzdłuż jeziora. Dzieci, by móc zażywać kąpieli muszą przejść zaledwie kilka kroków. - To dla nich bez wątpienia największa atrakcja - mówi Marzena Kwiatek, kierownik trwającego aktualnie turnusu. - Obserwujemy, że wiele dzieci jest tak bardzo spragniona tej kąpieli, bo na co dzień nie mają możliwości korzystania choćby z basenów.
Choć kąpiele w jeziorze to najfajniejsza rozrywka, opiekunowie dwoją się i troją, by dzieci czas spędzony na koloniach wykorzystały wszechstronnie. - Organizujemy wycieczki, konkursy, spotkania z różnymi osobami - opowiada pani Marzena. - Dziś dzieciaki mają spotkanie z policjantami, przedstawicielami Urzędu Marszałkowskiego ale też uczą się jak udzielać pierwszej pomocy.
Codziennym i nieodzownym elementem kolonijnego dnia jest Msza św. - Najczęściej odprawiana jest ok. godz. 18, chyba że jest naprawdę bardzo ładna pogoda, wtedy trochę później.
Domki, w których mieszkają podopieczni Caritas są ustawione na wielkim placu, pośród wysokich sosen. - To świetne miejsce do zabaw ruchowych, zawodów i rozgrywek sportowych - zauważa pani kierownik, która do Firleja jako wolontariusz przyjeżdża już od wielu lat.
- Bez wolontariuszy nie byłoby tych kolonii - zaznacza Mateusz Jocek rzecznik prasowy lubelskiej Caritas. Pani Marzena w roku szkolnym pracuje jako dyrektor jednej z chełmskich szkół. - Zarzekałam się, że tym razem nie przyjadę do Firleja, bo mam bardzo dużo obowiązków, ale coś mnie tu ciągnie i nie wyobrażam sobie wakacji, bez pracy z tymi dziećmi - śmieje się kobieta.
Po raz pierwszy jako wolontariusz w tym roku w Firleju pracuje pani Dorota, także nauczyciel. - Nie, nie szkoda mi wakacji - odpowiada na pytanie o poświęcany czas. - Mam go dużo. W końcu my nauczyciele mamy dwa miesiące wolnego. Prawdę powiedziawszy trafiłam tu trochę przypadkiem, w zastępstwie za osobę, która się zgłosiła i nie mogła przyjechać, ale bardzo się cieszę, że mogę tu być. To nie jest żadne poświęcenie, to naprawdę fajnie i dobrze spędzony czas - zaznacza.
Patrycja jest najmłodszym wolontariuszem. Właśnie zdała maturę. Jak przyjechałam do Lublina do szkoły średniej to znajoma zachęciła mnie do pomagania innym w ramach działalności Caritas. Mocno się w to wkręciłam i w tym roku zdecydowałam się pracować jako wychowawca kolonijny. Naprawdę mi się to podoba i chyba daję sobie radę - cieszy się przyszła studentka.
W tym roku w Firleju równocześnie z dziećmi z rodzin archidiecezji lubelskiej odpoczywają także dzieci z Białorusi. - Przyjechały dwie grupy, w sumie przeszło 60 osób - wyjaśnia Marzena Kwiatek. - Niektórzy znają język polski, bo mają polskich przodków, ale wielu nie mówi po polsku. Jednak jak się okazuje, dla dzieci nie istnieją bariery językowe. Jeden z chłopców zasugerował mi, że mogę sobie wgrać aplikację, która będzie tłumaczyła mi wszystkie potrzebne słówka - opowiada pani kierownik.
Ksenia i Antonii przyjechali z Grodna. To dla nich kolejna wizyta w Polsce. Mają po 17 lat i oboje podkreślają, że czują się Polakami. - To dla nas fajnie spędzony czas, okazja do zawarcia nowych przyjaźni, ale także pomoc siostrze, z którą przyjechaliśmy, w opiece nad młodszymi dzieciakami - opowiadają.