Jadwiga Szubartowicz zmarła 20 lipca. Była najstarszą Polką i najstarszą lublinianką. Do końca swojego życia zachowała poczucie humoru i radość z dnia codziennego.
Jadwiga Szubartowicz była świadkiem wielu wydarzeń, które decydowały o losach naszego kraju i świata. Przeżyła dwie wojny światowe, w czasie których straciła wielu ze swych najbliższych.
- Mój ojciec pracował na kolei - opowiadała podczas jednego z wywiadów udzielanych lubelskiemu GN. - Ciągle się przeprowadzaliśmy. W którymś momencie został delegowany do pracy w Rosji. Mieszkaliśmy pod Petersburgiem. Moja mamunia wszystko poświęciła swoim dzieciom. Ojciec w Rosji zmarł - relacjonowała.
Choć patrząc po ludzku, jej życie było bardzo ciężkie, w rozmowie o przeszłości za każdym razem powtarzała, że było ono cudowne.
Wszystkich, którzy w ostatnich latach odwiedzali ją najpierw w domu, w którym mieszkała przez wiele lat przy ul. Pszennej w Lublinie, a potem w DPS przy Ametystowej zadawała pytanie :dlaczego Pan Bóg tak długo trzyma ją na tym świecie?
Gdy skończyła 110 lat żartowała, że ZUS musi jej mieć zdecydowanie dosyć. Za każdym razem podkreślała, że w życiu nie chodzi o to, by robić jakieś wielkie plany, ale by cieszyć się dniem dzisiejszym i przyjmować z pokorą to, co dla każdego z nas zaplanował Stwórca.
Pani Jadwiga umarła otoczona gronem przyjaciół, którzy byli dla niej niczym najbliższa rodzina. Mszy św. koncelebrowanej odprawionej w kaplicy cmentarnej przy ul. Lipowej przewodniczył abp Stanisław Budzik, który wielokrotnie odwiedzał panią Jadwigę, najpierw w jej domu a potem w DPS-ie.
- Do końca swoich dni zachwycała swoją życiową mądrością, niezwykłą jasnością umysłu, dystansem do siebie poczuciem humoru - mówił abp Stanisław podczas homilii. - Wszyscy, którzy mieli okazję i zaszczyt ją poznać, czerpali z niej inspiracje i energię do życia.
- Uczyliśmy się od niej każdego dnia. Była wspaniałym pedagogiem i to my byliśmy jej uczniami w tej indywidualnej szkole - mówiła Ewa Dados, Pełnomocnik Prezydenta Miasta ds. Seniorów. - Dziękuję Bogu, że dał mi dotknąć jej mądrości, i tej miłości, o której mówiła, że jest najważniejsza. Obdarowała mnie swoim istnieniem jak wielu z nas. Często rozmawiałyśmy o Panu Jezusie, o tym jako kochał. Kiedyś, po wspólnej modlitwie, powiedziała do mnie: "to Matka Boża cię do mnie przysłała". To ja dziękowałam Matce Bożej, że mogłam ją spotkać, że nauczyła mnie pochylać się nad tajemnicą starości, godnego życia do, jak mówiła pani Jadwiga, naturalnej śmierci.
Najstarszą Polkę wspominał także prezydent Lublina Krzysztof Żuk. - Cały czas była żywo zainteresowana tym, co się dzieje w Lublinie, co nowego zrobiliśmy w jej ukochanym mieście. Jestem przekonany, że zmieniła wiele osób, z którymi w ostatnich latach się spotkała, Żegnamy wyjątkową osobę, świadka historii, żegnamy jednak z przekonaniem, że jest tam, gdzie chciała być.
- Kiedy ją poznałem, była jeszcze całkiem młoda - opowiadał żartobliwie ks. Piotr Nowak, wieloletni proboszcz parafii, w której przez większość swojego życia mieszkała pani Jadwiga. - Miała wtedy zaledwie 101, może 102 lata. W ostatnich latach do świątyni już przybyć nie mogła, ale żywy związek - dzięki naszej posłudze - podtrzymywała. Każda wizyta u niej była dla nas duszpasterzy doświadczeniem, że starość niekoniecznie musi być smutna, że owszem, wiąże się z różnymi dolegliwościami, ale może być piękna. Za to świadectwo, za wszelką dobroć okazaną parafialnej wspólnocie, serdecznie dziękuję.
Arcybiskup przypomniał także, jak zapytania kilka miesięcy temu o to, co według niej w życiu jest najważniejsze, pani Jadwiga bez zastanowienia i z przekonaniem odpowiedziała - miłość.
W ostatnich chwilach swojego życia, gdy wielu przyjaciół pojawiło się przy jej łóżku, wypowiedziała słowa, które ciągle brzmią echem w sercach tych, którzy ją poznali i pokochali: "Kocham was wszystkich".