Pielgrzymi dziś rozpoczynają trzeci dzień swojej wędrówki do Matki. Na razie czują się bardzo dobrze i są pełni energii. Każdy chce donieść swoje intencje osobiście.
Są w różnym wieku. Zarówno zupełnie mali jak i już bardzo dorośli. Jedni doskonale sami wiedzą po co idą, innym sens długiej drogi tłumaczą dorośli. - Jak dzieci są bardzo małe, jeszcze w wózkach, to całkiem fajnie się z nimi idzie - mówi pani Joanna, która na pielgrzymce była już wiele razy także ze swoimi córkami - roczną i trzyletnią. - Tak naprawdę chodzi o to, by się dobrze zorganizować - przekonuje.
Podobnego zdania są Monika i Marek, rodzice trójki dzieci. - One są już przecież całkiem duże - stwierdza Marek wskazując na swego prawie 10 - letniego syna i dwie córki 12-latkę i 15-latkę. - Lubią z nami spędzać czas i nigdy nie musieliśmy ich zachęcać do pielgrzymowania. Są przyzwyczajone, że co roku jeździmy na rekolekcje, a tym razem przeżywamy rekolekcje w drodze.
Pani Dorota na pielgrzymce jest po raz trzeci. - W zasadzie nigdy nie planowałam pójścia na pielgrzymkę, wydawało mi się, że nie dam rady, choć tak podskórnie coś mnie pchało w drogę - opowiada. - Kiedyś trafiłam zupełnie przez przypadek na spotkanie grupy pielgrzymkowej w kościele. Przygotowywali się do wyjścia. Pomyślałam, że to może przeznaczenie i... dołączyłam do nich. Wkręciłam się bardzo i teraz nie wyobrażam sobie już, że mogłabym nie pójść na pielgrzymkę. Dla mnie to wielka odskocznia od stresu dnia codziennego, od pracy
Pani Dorota do Częstochowy niesie wyjątkową intencję. - Chcę modlić się za ojczyznę - mówi lekko łamiącym się głosem. - Bardzo martwi mnie to, co się dzieje w naszym kraju - dodaje. Razem z panią Ewą pielgrzymuje pani Jadwiga. - Poznałyśmy się rok temu na pielgrzymce i teraz idziemy razem - mówi. - Ja już po raz dziewiąty. Pamiętam jak szłam pierwszy czy drugi raz w intencji nawrócenia moich dzieci. Nie wiedziałam jednak, że Pan Bóg działa tak jak chce, często inaczej niż to sobie wyobrażamy - śmieje się kobieta. - Pamiętam jak wróciłam z tej pielgrzymki, a mój brat, który od Kościoła był bardzo daleko, zaczął mnie dopytywać o co chodzi z tym Różańcem, z Koronką do Miłosierdzia Bożego, żebym mu wytłumaczyła jak ma się modlić. Dziś nie ma możliwości, żeby opuścił niedzielną Mszę św. Pan Bóg zawsze wysłuchuje, czasami tylko inaczej niż my to sobie zaplanowaliśmy.
W grupie pani Doroty i Jadwigi jest, jak mówią obie, wyjątkowa osoba. - Pani Maria jest niesamowita - opowiadają z entuzjazmem.
Pani Maria ma 85 lat. Wygląda na 20 lat mniej. - Jestem rodowitą lublinianką i regularnie od 30 lat chodzę na pielgrzymkę - mówi. - Mój mąż nie żyje już 50 lat. Mam dzieci, które sama wychowałam. One, gdy odbierają mnie po każdej pielgrzymce z autobusu, pytają czy to może już w końcu był ten ostatni raz, a ja się śmieję, że gdy coś zjem i się wyśpię, mogę iść od nowa.
Pani Maria przede wszystkim Matce Bożej i Panu Bogu już teraz dziękuje. - Za zdrowie, za dzieci, za wszytko - stwierdza. Na pytanie, co jej daje taką siłę by iść, odpowiada: - Tylko modlitwa. Ona wystarczy i potrafi zdziałać cuda.