Wziął ze sobą Pismo Święte, szczoteczkę do zębów i bieliznę na zmianę. Tak poszedł na ulice, by mówić o Jezusie. Cuda, jakich stał się świadkiem, pokazują, że Bóg działa tu i teraz. Takie doświadczenie ma Bartek Jełowicki ze wspólnoty neokatechumenatu, który od kilku lat ze swą rodziną jest posłany, by żyć wśród Francuzów i dawać świadectwo.
W piątek Pan sprawił, że mieliśmy dzień ubogich. Najpierw spotkaliśmy jednego księdza, który, jak usłyszał co robimy, chciał dać nam pieniądze. Nauczeni doświadczeniem z manną, powiedzieliśmy, że my nie chcemy brać żadnych pieniędzy. Ale on powiedział, żebyśmy wzięli dla ubogich, których spotkamy. I od razu poczułem różnicę. Szybko zobaczyłem, że głupie 25 €, od razu zmienia moje serce. Zaraz poczułem się pewniej, bo mam takiego bożka, którego mogę kontrolować, który będzie robił to, co ja chcę. Powiedziałem, że musimy jak najszybciej oddać te pieniądze, bo ja już na nowo wpadłem w niewolę.
I Pan Bóg, w swojej łaskawości, zesłał nam rodzinę Cyganów z Albanii. Ojciec rodziny miał poparzone i opuchnięte nogi. Mieli troje małych dzieci. Mówili, że w ich domu był wybuch gazu, przez który stracili wszystko. Codziennie pytają o nocleg w jakimś ośrodku, ale ciągle nie ma miejsca. Patrzyłem na nich i myślałem, że przecież ja nie mogę wytrzymać jednego dnia bez jedzenia. Nie mogłem wytrzymać jednej nocy na dworze, a oni śpią na ulicy codziennie z małymi dziećmi. Przypomniałem sobie wykłady, jakie miałem na teologii. Na zajęciach jedna siostra profesor mówiła nam o misjach. Mówiła, że w psychologii humanistycznej niejaki Maslow stworzył pewną teorię zwaną piramidą potrzeb. Uważał on, że jest pewna hierarchia potrzeb człowieka. Najniżej w tej hierarchii są potrzeby fizjologiczne, potem bezpieczeństwa, miłości itd. Według niego potrzeby wyższego rzędu aktywizują się dopiero po zaspokojeniu tych potrzeb podstawowych. Siostra ta tłumaczyła nam, że w misji trzeba uwzględniać te mechanizmy psychologiczne człowieka. Trzeba więc najpierw dać ludziom jeść i zapewnić im bezpieczeństwo, a dopiero potem można mówić im o Bogu. Stojąc przed tymi ludźmi, myślałem sobie: Jak ja mam im teraz mówić o miłości Boga? Miałem wprawdzie moje 25€, ale co to było wobec ich problemów. Mając to wszystko w głowie, zaczęliśmy im przepowiadać Dobrą Nowinę.
Mówiliśmy im, że Bóg posłał nas do nich, żeby powiedzieć im, że o nich nie zapomniał, że ich kocha i że zatroszczy się o nich. Jak oni byli nam wdzięczni!!! Słuchali z tak wielką otwartością i wiarą. Od razu zrozumiałem, że człowiek może żyć, nie mając co jeść i pić. Może żyć, nie mając ubrania. Może żyć, nie mając dachu nad głową. Ale nie może żyć bez nadziei. Oprócz pieniędzy daliśmy im też moją Biblię, bo kobieta chciała ćwiczyć czytanie po francusku. Potem rozmawialiśmy jeszcze z wieloma ubogimi. Wszyscy oni słuchali nas bardzo chętnie. Dobrą rzeczą jest dawać ludziom chleb, ale jeszcze piękniejszą jest zanosić im nadzieję.
Wszyscy wrócili zadowoleni z tej misji. Wszyscy opowiadali o cudach, które widzieli. Wyobraźcie sobie 120 osób, z których każda mówi o cudach, które Pan Bóg zdziałał. "Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać." (J 21,25)
Pozdrawiamy Was serdecznie
Bartek, Kasia, Marysia, Zosia, Antek, Hania, Hela, Józio no i ten ostatni, który dopiero ma przyjść.