Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Elegancja Francja w Łęcznej

Panie w kapeluszach i sukniach zapinanych na liczne guziki, panowie w spodniach do kolan. W tle miasto z początku XX wieku. Czarno-białe fotografie pokazują świat, którego już nie ma.

Wyprawa do fotografa to było prawdziwe święto. Z szaf wyciągano najlepsze ubrania, misternie układano fryzury, szorowano dzieci, dziewczynkom zawiązywano eleganckie kokardy. Panie robiły przegląd kapeluszy, bo w czasach międzywojennych być ubranym elegancko oznaczało nie tylko założyć modną sukienkę, ale i ozdobić odpowiednio głowę. W końcu do fotografa chodziło się rzadko. Pamiątkowe rodzinne zdjęcie robiło się raz na kilka lat lub przy okazji jakichś ważnych uroczystości, które przecież nie co dzień się zdarzały. – Ta właśnie okoliczność podsunęła nam tytuł wystawy, na której chcieliśmy pokazać dawnych mieszkańców Łęcznej w sytuacjach wyjątkowych, uwiecznionych na fotografii. Stąd tytuł „Łęcznianie. Elegancja Francja” – mówi twórca wystawy – Eugeniusz Misiewicz, szef Centrum Kultury w Łęcznej i prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łęczyńskiej.

Spoglądają na swoje miasto

Na placu Kościuszki, zwanym dawniej Rynkiem I, stanęły tablice z czarno-białymi fotografiami, z których na swoje miasto spoglądają dawni mieszkańcy. Wszyscy odświętnie ubrani. Niektórzy wybrali się do fotografa, by zrobić rodzinne zdjęcie umieszczane potem w ozdobnych ramach w salonie lub zajmujące honorowe miejsce w rodzinnym albumie. Inni wydawali się za mąż lub brali udział w miejskich uroczystościach na tyle ważnych, że zapraszano na nie fotografa, który zgromadzonych ustawiał, a następnie fotografował. – Każde ze zdjęć na wystawie ma swoją historię i niezwykły klimat charakterystyczny dla czarno-białych fotografii z dawnych czasów. O większości osób uwiecznionych na fotografii potrafimy coś powiedzieć. Udało się stworzyć ich biogramy, w których często pojawia się zatrudnienie w miejskim magistracie, szkolnictwie, rzemiośle lub wojskowości. W końcu II Rzeczpospolita, odradzająca się po latach zaborów, dawała różne możliwości do działania ludziom, którzy chcieli się zaangażować w jej odbudowę – mówi Eugeniusz Misiewicz. To on wziął na siebie, przy wsparciu wiceprezesa Towarzystwa Pawła Brodzisza, trud dotarcia do posiadaczy starych zdjęć, rozsyłania kwestionariuszy wśród mieszkańców miasta, rozmów z rodzinami, które od pokoleń żyją w Łęcznej. – Moje zainteresowanie historią Łęcznej i jej mieszkańców jest dosyć naturalne, gdyż z miastem tym związany jestem od zawsze. Tutaj się wychowałem, chodziłem do szkół, założyłem rodzinę, mieszkam i pracuję. W Łęcznej urodzili się moja matka i mój ojciec, a także dziadkowie i pradziadowie. Tak jak moi przodkowie, z miastem tym związałem swoje życie – mówi.

Rodzinne pamiątki

Udało mu się dotrzeć do starych fotografii i dokumentów przechowywanych w rodzinnych zbiorach w wielu domach. – Część materiałów zebraliśmy na miejscu, ale wiele napłynęło też do nas z różnych krańców świata, gdzie los rzucił mieszkańców Łęcznej. Listy i e-maile nadchodziły zarówno z Europy, jak Stanów Zjednoczonych, za co jestem bardzo wdzięczny. Dzięki życzliwości ludzi, których korzenie sięgają naszego miasta, udało się stworzyć serię publikacji i wystaw opowiadających o dawnej Łęcznej i jej mieszkańcach. „Łęcznianie. Elegancja Francja” to trzecia wystawa archiwalnych materiałów, jakie zebraliśmy w ramach projektu „Ocalić od zapomnienia” – mówi pan Eugeniusz. Spoglądające ze zdjęć zamieszczonych na wystawie postaci żyły w Łęcznej, która czasy świetności miała już za sobą. Jarmarki Łęczyńskie, które przez wieki stanowiły o świetności miasta, w XIX wieku przestały ściągać kupców. Od XV wieku, kiedy to Łęczna otrzymała od króla Kazimierza Jagiellończyka prawo miejskie i przywilej organizowania jarmarków, były one nie lada wydarzeniem. Tędy pędzono bydło i konie ze wschodu na zachód. To tutaj wojsko zaopatrywało się w niezbędne w dawnych czasach rumaki i bydło dla wyżywienia armii. Do niewielkiej Łęcznej potrafiło zjechać nawet kilkanaście tysięcy kupców, którzy oczywiście zostawiali tu spore pieniądze. Wynalezienie kolei, która, niestety, ominęła Łęczną, sprawiło, że zwierzęta nie były pędzone dawnymi traktami, ale przewożone koleją. Dla Łęcznej oznaczało to upadek międzynarodowych jarmarków, które ją rozsławiły. – Gwar jarmarczny ucichł, a w XX wiek Łęczna wkraczała jako jedno z małoznaczących miasteczek Lubelszczyzny, gdzie życie biegło wolno i leniwie. Drobni rzemieślnicy dalej wykonywali swoje zajęcia, działał magistrat, szkoły, liczne sklepiki i budki faryniarskie, skład apteczny. W tygodniu odbywały się lokalne „targi chłopskie” (w poniedziałki) i „babskie piątki”. W niedzielę mieszkańcy tłumnie udawali się do kościoła pw. św. Marii Magdaleny, a popołudniami i wieczorami życie towarzyskie tętniło w słynnej geesowskiej restauracji „Pojezierze” – mówi Eugeniusz Misiewicz.

Dawni mieszkańcy

Na zdjęciach można więc zobaczyć zarówno bardziej zamożnych mieszczan, burmistrza ze współpracownikami, nauczycielki, jak i rzemieślników, ówczesną młodzież i żołnierzy pochodzących z Łęcznej. Wśród tych ostatnich zachowało się zdjęcie weterana powstania styczniowego Jakóba Staczewskiego, który był zapraszany na wszystkie miejskie uroczystości, a rentę ponoć otrzymał od samego marszałka Piłsudskiego. Wystawę rozpoczyna zdjęcie trzech uczennic miejscowej szkoły wykonane na dawnym Rynku I. Dziewczęta raźnym krokiem przemierzają plac rynkowy. – Niesamowite w tym zbiorze jest to, że niektóre osoby sfotografowane są kilka razy, raz na przykład jako małe dzieciątka ze swymi rodzicami, a drugi raz jako osoby dorosłe stające na ślubnym kobiercu. Przywołując słowa wiersza ks. Jana Twardowskiego: „tylko fotografie nie liczą się z czasem…” – podkreśla pan Eugeniusz. Większość fotografii na wystawie pochodzi z okresu międzywojennego, ale są także z okresu zaborów i z okresu PRL. Klamrą zamykającą wystawę jest rok 1975, kiedy to w Warszawie zapadła decyzja o budowie w Bogdance kopalni pilotująco-wydobywczej przyszłego Lubelskiego Zagłębia Węglowego. – Byłem w klasie maturalnej miejscowego liceum. Zapewne jak wielu łęcznian, nie do końca zdawałem sobie sprawę, jak doniosła jest to decyzja i jak diametralnie wpłynie ona na zmianę oblicza naszego, wówczas 3-tysięcznego miasteczka. Nowe wkroczyło szybko, zmieniając Łęczną z małego miasteczka w dzisiejsze 20-tysięczne miasto – mówi Eugeniusz Misiewicz. Dawna Łęczna definitywnie odchodzi, a wraz z nią ludzie, którzy tworzyli jej społeczność – tutaj żyli i pracowali. To ostatni moment, aby ocalić i utrwalić pamięć o zwykłych mieszkańcach miasta obchodzącego w tym roku 550. rocznicę nadania prawa miejskiego.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy