Choć przygotowania do obrony miasta prowadzone były rzetelnie, kiedy przyszedł dzień starcia z wrogiem Lublin nie dał rady zatrzymać niemieckiego wojska. Rocznicę tamtych wydarzeń obchodzą szczególnie uczniowie Zespołu Szkół Elektronicznych, który nosi tytuł "Obrońców Lublina".
Z tej okazji cała społeczność szkolna uczestniczy we Mszy św.w kościele ojców kapucynów sprawowanej w intencji obrońców Lublina. Po modlitwie w kościele hołd walczącym młodzi ludzie oddają pod pomnikiem upamiętniającym tamte wydarzenia.
Wspomnienia osób pamiętających obrońców Lublina zbierał Teatr NN. Wśród nich jest relacja młodej wtedy harcerki Stanisławy Witkowskiej:
Pamiętam wróciłam z dyżuru nocnego z dworca, jeszcze się nie zdążyłam umyć – w prymitywnych warunkach – w miednicy myłam się. I nagle ta miednica przewróciła się, bo wtedy było bombardowanie fabryki samolotów. To stosunkowo niedaleko. To nasze domy się zatrzęsły i wszystko się poruszyło . No już wtedy wiedzieliśmy, że jest wojna. Ja jeszcze pełniłam dyżury, przez około dwa tygodnie. Ale coraz trudniejsza była służba. Coraz więcej dewastacji, coraz więcej sytuacji trudnych.
We wrześniu 1939 roku miałam dyżur w Szpitalu Wojskowym Bobolanum, wtedy tak się nazywał, ale nie mogłam znieść widoku krwi. Nie znosiłam jęku, nie mogłam patrzeć na cierpienia, nie mogłam przeżywać konania młodych chłopców, młodych ludzi i innych ludzi, bo inni też tam byli. Po prostu razem ze swoją zastępową Magdą Czerwińską ... Nie mogłyśmy patrzeć na krew, na konanie, na jęki ...no nie wytrzymałyśmy.
To takie stresy zbyt silne dla młodej dziewczyny. No i potem zbliżą się połowa września. Prasa, radio, wiadomości coraz bardziej tragiczne. I chyba w przeddzień, chyba to 16 było września, prasa lubelska pisała – Lublin będzie się bronił do ostatka. To było tak szokujące, to było tak trudne do pojęcia, tak czytało się i się nie wierzyło.
Lublin będzie się bronił, Niemcy pod Lublinem. To niemożliwe, to niemożliwe. No, a tak się stało.
Obrona trwała do18 września rano, kiedy Niemcy weszli do Lublina.