Choć budowa kościoła w Bochotnicy trwała tylko cztery lata, mieszkańcy tak naprawdę czekali na niego bardzo długo.
Przez wiele lat mieszkańcy Bochotnicy na Mszę św. chodzili do oddalonego o pięć kilometrów kościoła w Kazimierzu Dolnym. - To było dla nich często naprawdę wielkim wyzwaniem - stwierdza pani Elżbieta Zanussi, która wraz z mężem Krzysztofem odpowiedziała na apel bochotniczan i postanowiła pomóc im wybudować świątynię w Bochotnicy.
- Mieliśmy tu kiedyś swoją posiadłość - wspomina kobieta. - Kiedyś przyszło do nas kilka osób z informacją, że mają kawałek ziemi, na której chcieliby postawić kościół. Zapytali czy im w tym pomożemy. Byłam wtedy pełna zapału, energii no i oczywiście byłam młodsza - śmieje się pani Elżbieta. - Chcieliśmy ruszyć pełną parą. Okazało się jednak, że któremuś z wyższych lubelskich urzędników ten pomysł nie przypadł do gustu. Zasugerował, że lepiej byłoby, by na tej działce powstało jakieś boisko. Na dobrych parę lat inwestycję zatrzymał. Myślałam, że zbuduję kościół w rok, ale się nie udało.
Starania o budowę kościoła jednak nie umarły. - Dzięki nieżyjącemu już dziś arcybiskupowi Józefowi Życińskiemu, udało nam się po jakimś czasie znowu ruszyć pomysł - opowiada pani Elżbieta.
Zaprojektowania kościoła podjął się architekt z pobliskiego Żyrzyna, pan Tadeusz Michalak. Budowa rozpoczęła się 2013 r. - Ten kościół ludziom z Bochotnicy jest naprawdę potrzebny. Choćby po to , by mogli się przy nim zjednoczyć - zauważa E. Zanussi.
Mieszkańcy Bochotnicy mają za sobą trudne historycznie doświadczenia. Kiedy podczas II wojny światowej weszli tu Niemcy, natychmiast rozstrzelali najlepszych rolników, planując, że na ich miejsce przyślą swoich bauerów. Ziemia jest tam niesłychanie żyzna, rodzi wszystko – od truskawek po tytoń, więc chcieli ją wykorzystać. Bochotnickie pagórki to miejsce drugiej tragedii. Spoczywają tam Żydzi, których hitlerowcy przygnali tu z Kazimierza, by dokonać ich egzekucji. - Dlatego tak ważne było też dla nas, by tych ludzi jakoś zjednoczyć - zaznacza pani Elżbieta.
Choć budowa świątyni ruszyła 13 maja w święto Matki Bożej Fatimskiej, nie obyło się bez trudności. - Atakowali nas dziennikarze, były problemy budowlane. Myślę sobie jednak, że nie pozwoliliśmy złu zapanować - podkreśla E. Zanussi.- Stawiliśmy mu czoła. Dlatego się udało.
Budowę kościoła, którą w większości sfinansowało małżeństwo Zanussich, wsparły także osoby prywatne z całego świata. - Nie były to duże datki, ale każda kwota bardzo się liczyła - zaznacza E. Zanussi. - Jestem też bardzo wdzięczna mojej rodzinie, która bardzo mocno zaangażowała się w to dzieło. Pomogli bracia, siostry kuzynowie. Na budowę kościoła w dużej mierze został przekazany majątek, który nasza rodzina pozyskała ze sprzedaży Hotelu Europejskiego w Warszawie.
Kościół po czterech latach budowy został oddany mieszkańcom i uroczyście poświęcony w ostatnią sobotę października. W pierwszej liturgii odprawionej w poświęconym kościele, któremu patronuje Duch św. wzięli udział mieszkańcy Bochotnicy i goście, w tym rodzina państwa Zanussich.
Świątynia znajduje się pod duchową opieką parafii pw. św. Jana Chrzciciela i Bartłomieja Apostoła w Kazimierzu Dolnym. Msze św. w niedziele odprawiane będą o godz. 16.