W dziejach Polski Lublin kilkakrotnie był stolicą Polski. Były to krótkie epizody, ale pokazują rolę i znaczenie naszego miasta w trudnych chwilach. Swój udział mieliśmy także przy odzyskaniu niepodległości.
W nocy z 6 na 7 listopada 1918 roku w hotelu Viktoria (który stał obok kościoła kapucynów na lubelskim Krakowskim Przedmieściu i został zbombardowany przez Niemców w 1939 roku) ukonstytuował się Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej z Ignacym Daszyńskim na czele. Lublin stał się po raz pierwszy stolicą Polski. Na ulicach miasta pojawiła się odezwa zawiadamiająca o utworzeniu gabinetu. Polskie oddziały zajęły większość budynków strategicznych w Lublinie. Na posterunkach pojawili się polscy wartownicy. Poranek 7 listopada przywitał lublinian jako mieszkańców niepodległego państwa.
Na przełomie XIX i XX wieku Lublin przeżywał okres rozwoju i uprzemysłowienia. Miasto rozrastało się terytorialnie, powstawały nowe ulice, budowano nowe gmachy użyteczności publicznej i domy mieszkalne. Jednym z ważniejszych czynników wpływających na rozwój było otwarcie Kolei Nadwiślańskiej, która połączyła Lublin z Warszawą oraz Kowlem. Wzrastała liczba ludności miasta, która u progu XX wieku przekroczyła 56 tys. (przez 25 lat wzrosła przeszło dwa razy), z czego ponad połowę stanowiła ludność żydowska. To wszystko sprzyjało ludziom, którzy w Lublinie spróbowali wskrzesić wolność.
Wybuch radości był nie do opisania. Po 123 latach niewoli Polska miała wrócić na mapy świata. Lublinianie czuli się wyróżnieni, że w ich mieście wolność stawia pierwsze kroki. I choć miało się wkrótce okazać, że rola Lublina jest marginalna, tego dnia wszyscy szaleli ze szczęścia. Krakowskim Przedmieściem przeszła ogromna manifestacja. Tłum zgromadził się pod balkonem Viktorii, z którego przemawiali członkowie nowego rządu. Później pod katedrą odbyła się przysięga zastępów wojskowych Polskiej Organizacji Wojskowej oraz żołnierzy Polaków, którzy do tej pory zasilali szeregi wojska austriackiego. Pierwsze posiedzenie rządu odbyło się w byłym pałacu gubernatora przy placu Litewskim (dziś Wydział Politologii UMCS).
Ówczesna prasa pisała: „(...) Kto tych krótkich dni nie przeżył, kto nie szalał z radości w tym czasie wraz z całym narodem, ten nie dozna w swym życiu największej radości. Cztery pokolenia czekały, piąte się doczekało. Od rana do wieczora gromadziły się tłumy na rynkach miast; robotnik, urzędnik porzucał pracę, chłop porzucał rolę i leciał do miasta, na rynek, dowiedzieć się, przekonać się, zobaczyć wojsko polskie, polskie napisy, orły na urzędach, rozczulano się na widok kolejarzy, ba, na widok polskich policjantów i żandarmów”.
O wydarzeniach i atmosferze w samym Lublinie informuje pamiętnik Joasi Teleżyńskiej, prawdopodobnie 7-8-letniej dziewczynki. Na kartach poliniowanych odręcznie ołówkiem czynione są czarnym atramentem i niewprawnym charakterem zapiski. Tam pomiędzy zwykłymi dla dziecka zdarzeniami, którymi wypełnione było życie większości jej rówieśników, znajdują się zaskakujące uwagi dotyczące wydarzeń historycznych, zmieniających na zawsze obraz naszego kraju. Rok 1918 zastał małą Joasię w Lublinie. O wydarzeniach, jakie się tu rozgrywały, napisała:
„(...) Teraz wszystko się zmieniło, będzie pamiętny rok 1918. Austry już nie ma, rozpadła się na mniejsze państwa. To też u nas w Lublinie zaczęły się dni coraz ciekawsze. Polacy będący w wojsku austriackim mogli jechać do domu albo przysięgać nowemu polskiemu rządowi. Prawie też wszyscy zostali. Przysięga odbyła się uroczyście, na placu katedralnym. O godzinie 3 po południu zebrała się ludność na placu przed katedrą, weszli oficerowie i żołnierze w zupełnym uzbrojeniu. Chorągwi było też mnóstwo, jak motyle trzepotały się w powietrzu. Po przysiędze zagrali »Boże, coś Polskę« potem jeszcze kilka pieśni i wojsko i ludność zaczęła się rozchodzić, ale radość trwała”.
Rząd powstały w Lublinie działał zaledwie kilka dni. Już 10 listopada 1918 roku do Warszawy przybył Józef Piłsudski, który wezwał do siebie lubelski rząd. 11 listopada doszło do spotkania z Piłsudskim – on ostro skrytykował lubelskie poczynania, mając pretensje o to, że stworzono rząd dzielnicowy, a nie centralny, który objąłby swoim wpływem wszystkich Polaków. Siła autorytetu Piłsudskiego była tak wielka, że lubelski rząd scedował na niego swoje uprawnienia. Nie ostudziło to jednak entuzjazmu Polaków, a radość z odzyskania niepodległości była ogromna w całym kraju.
Fragment pamiętnika Joasi Teleżyńskiej pochodzi z portalu www.odkrywca-online.com.