Ponad 900 najmłodszych w archidiecezji lubelskiej kolędowało na rzecz swoich rówieśników z Syrii i Libanu. Udało się zebrać rekordową kwotę.
Trudno sobie wyobrazić co przeżywają dzieci z Syrii i Libanu, gdzie toczy się wojna. To nie tylko zniszczenia wojenne, ale przede wszystkim śmierć, kalectwo i strach, jaki na co dzień towarzyszy ludziom w tych krajach. Dlatego tegoroczne kolędowanie misyjne, odbywające się w wielu parafiach, było zaplanowane z myślą o dzieciach z Syrii i Libanu.
- Kraje, na rzecz których w danym roku kolędujemy, wskazuje papież. My idziemy za tym wskazaniem, przygotowując program kolędowania. Dzieci przygotowują specjalną scenkę, którą odgrywają, chodząc po domach i zbierając pieniądze. W tym roku w naszej archidiecezji kolędowało ponad 900 najmłodszych z 35 parafii. Udało im się zebrać około 80 tys. złotych. To rekord - mówi s. Irena Karczewska z sekretariatu Papieskich Dzieł Misyjnych Archidiecezji Lubelskiej.
Na zakończenie kolędowania wszyscy spotkali się w sanktuarium Matki Bożej Latyczowskiej, gdzie Mszy św. przewodniczył abp Stanisław Budzik.
Zwracając się do dzieci, przytoczył pewną historię o dwóch niebieskich kamykach, którą napisał Bruno Ferrero:
Na brzegu potoku, wśród tysięcy różnych kamieni, leżały dwa małe niebieskie. To je wyróżniało, bo ich barwa była przepiękna i przyciągała uwagę. Bardzo się pyszniły z tego powodu, że są odbiciem nieba. Mówiły innym kamieniom, żeby nie zbliżały się zbytnio do nich, bo w nich płynie cenna niebieska krew. Myślały z dumą kim się staną, jak je ktoś odkryje.
- Będziemy pewnie oprawione w złoto, może będziemy w jakiejś koronie, albo na spince króla, albo w pierścionku jakiejś damy - mówiły.
Pewnego dnia jakaś ludzka ręka wydobyła je z potoku i włożyła do pudełka wraz z innymi kamieniami. Myślały, że będą tu bardzo krótko, ale tak się nie stało. Przerzucano je do różnych pudełek, aż w końcu zostały same. Wtedy ktoś je wziął i rzucił z innymi do cementu, gdzie się zagłębiły i przylgnęły do muru na długo. Były bardzo zagniewane i chciały uciec. Myślały, że głupi ludzie nie poznali się na ich wartości. Poprosiły o pomoc wodę, by wypłukała je z cementu i dała wolność. Woda chętnie posłuchała i z czasem uwolniła kamyki, które spadły na ziemię. Uradowały się bardzo i z ziemi spojrzały na mur ,gdzie wcześniej człowiek je przymocował. Zobaczyły piękną mozaikę z kolorowych kamieni, która przedstawiała Chrystusa, tylko źrenice były jakieś dziwne. Wtedy zrozumiały, że to one były źrenicami tworząc cudny wizerunek. Niestety było za późno. Rano kościelny, zamiatając kościół, wyrzucił je do kosza.
Abp Stanisław przypomniał, że historię tę przytoczył młodym papież Jan Paweł II, który mówił, że każdy z nas jest źrenicą Bożego oka, bardzo cenną. Przypomniał też, że nie ma takich sytuacji, które by nie pozwalały nam pomagać drugiemu człowiekowi. Trzeba odsunąć lęki i nie bać się, że współcześni faryzeusze nas skrytykują i tak jak Jezus uzdrawiał także w szabat, iść z pomocą człowiekowi w każdym czasie.
- Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na prośbę papieża, by iść w drogę. Daliście też okazję innym, by wsparli potrzebujących, czyli dali część swego serca - mówił abp Budzik.