Miałem 17 lat. Wszystko pamiętam jakby to było wczoraj. Te obrazy będą ze mną do końca moich dni – mówi Zdzisław Bodio, nr obozowy 16291.
Pan Zdzisław ma 93 lata, ale nie wyobraża sobie, by nie być na Majdanku na uroczystościach upamiętniających ofiary Holokaustu.
– Przeżyłem po to, by pamiętać i mówić o tym, czego byłem świadkiem – mówi.
Miał 17 lat, był harcerzem.
– Uczono mnie współżycia z ludźmi, udzielania pierwszej pomocy, opieki nad słabszymi i radosnego patrzenia w przyszłość. W obozie wszystko się odwróciło – opowiada pan Zdzisław.
Został aresztowany w swojej rodzinnej wsi Krupiec podczas łapanki we wrześniu 1942 roku. Najpierw osadzono go w więzieniu w Krasnymstawie, a po kilku dniach, z grupą 100 osób, przewieziono do Lublina.
– Na stacji kolejowej przejęli nas esesmani z Majdanka z psami i piechotą szliśmy do obozu. Zatrzymaliśmy się przy bramie wejściowej, gdzie rozpoczęło się spisywanie naszych personaliów, przebieranie w obozowe ubrania, dostaliśmy buty drewniaki i numery. Ja otrzymałem numer 16291 i to już nie byłem ja – wspomina. Nazwiska zniknęły.
- Te ewidencyjne sprawy wykonywali więźniowie, to oni powiedzieli nam, jak tu się żyje, a raczej czeka na śmierć. „Najłatwiej wyjść stąd przez komin” – usłyszeliśmy – mówi.
Od tej chwili wspomnienia są obrazami śmierci, głodu, bólu i strachu. - Spośród moich kolegów ze wsi przeżyłem tylko ja. Jestem świadkiem śmierci tysięcy ludzi, dlatego dokąd starczy mi sił, będę wracał na Majdanek, by modlić się za nich i o nich mówić – dodaje pan Zdzisław.