Ktoś pomyśli za nas?

To, co wiemy, to że wiemy bardzo niewiele. A historia to nie tylko fakty, to także interpretacja. Unikajmy przejeżdżania się po faktach walcem uproszczonej interpretacji.

W minioną sobotę o 17.30 mieliśmy obejrzeć w TVP Lublin program „Pod ciśnieniem”. Program z udziałem polityków reprezentujących różne partie dotyczył (ponoć) nowelizacji ustawy o IPN. Nie został wyemitowany bo: 1) posłance PiS Elżbiecie Kruk zabrakło argumentów, 2) prowadząca program Małgorzata Orłowska zadawała tendencyjne pytania i nie była merytorycznie przygotowana. W zależności od opcji politycznej i sympatii/antypatii mogą sobie Państwo wybrać gotową odpowiedź. Pierwszą z nich zawdzięczamy posłance Joannie Musze, która w nagraniu brała udział, drugą – dyrektorowi TVP Lublin Ryszardowi Montusiewiczowi.

Program do tej pory oglądałem od czasu do czasu, bez wypieków na twarzy, tendencyjności prowadzących nie wyłapałem. Może coś się zmieniło… Programów podobnych, w telewizji publicznej, różnych prywatnych, naoglądałem się powyżej uszu. Nasłuchałem również, w różnych publicznych i niepublicznych rozgłośniach. Z reguły były tendencyjne (niezależnie od opcji, czy to u pana Lisa czy u pana Pospieszalskiego), co do poziomu przygotowania merytorycznego – cóż, sami państwo widzą i wiedzą. Ale nikt tych programów nie zdejmował z anteny i nie blokował. Widz miał prawo sam pomyśleć…

Ktoś pomyśli za nas?   Porozumieniu i kulturze dyskusji sprzyja intelektualna uczciwość i brak generalizowania postaw i zachowań rp W tle tej awantury zupełnie niezauważona przeszła inna wypowiedź pani Kruk, dla Radia Lublin. „Tak jak wszędzie znajdują się takie indywidua, o których nie chcemy myśleć – zbrodniarze. Dzięki Bogu w Polsce to dotyczyło marginesu. […] W czasie wojny kilkaset tysięcy ludzi, narażając życie własne i własnych dzieci, ratowało swoich sąsiadów. I taka jest prawda o generalnej postawie Polaków. […] bo tylko w Polsce była kara śmierci za pomaganie Żydom. Jak oszacowano w Warszawie około 70 tys. osób pomagało Żydom, a szmalcowników było tylko około 3 tys. To są takie proporcje”.

Pomijam liczby. To, co wiemy, to że wiemy bardzo niewiele. Ale historia to nie tylko fakty, to także interpretacja – pani Kruk przejechała się po faktach walcem uproszczonej interpretacji. Warszawa tuż przed wojną to 1 289 000 mieszkańców. 3 tysiące to margines a 70 tysięcy to „prawda o generalnej postawie Polaków”? Z pomocą historii przychodzi matematyka: zabrakło w tych szacunkach 1 200 000 warszawiaków, jeśli mamy mówić o proporcjach.

Nawiązując do myśli Zbigniewa Nosowskiego z ostatniej „Więzi”: mamy prawo i obowiązek mówić o postawach heroicznych Polaków w czasie wojny. Ale pod warunkiem, że nazywamy po imieniu także podłość i małość tych, którzy również należeli do naszego narodu. A już z pewnością nie wolno jednej lub drugiej postawy generalizować, bo jest to intelektualnie nieuczciwe.


*Dr hab. Lech Giemza jest pracownikiem Katedry Literatury Współczesnej na Wydziale Nauk Humanistycznych KUL

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..