Charakterystyczny głos, rozpoznawalna sylwetka, teksty, wobec których trudno było przejść obojętnie. Ślady zmarłego w 2011 roku abp. Józefa w naszej archidiecezji można spotkać na każdym kroku.
Rocznica śmierci arcybiskupa skłania do wspomnień. Wielu ludzi na półkach swoich biblioteczek ma jego książki, często z osobistą dedykacją. Taki miał zwyczaj, że swoich gości i rozmówców nimi obdarowywał, wpisując nierzadko jakieś słowo dedykacji. Kiedy przyjeżdżał do jakiejś parafii, zawsze witał się z ludźmi. Zamieniał z nimi kilka słów o zwykłym codziennym życiu, co nieraz wprawiało w zdziwienie, gdyż na co dzień abp Józef kojarzony był z filozoficznymi rozważaniami.
Wśród wielu obowiązków zawsze znajdował także czas dla dziennikarzy. Rozpoznawał wielu, pamiętał nasze imiona, a kiedy przy jakiejś okazji dowiedział się o ważnych wydarzeniach w życiu prywatnym któregoś z nas, pytał o nie. To on zaprosił do diecezji lubelskiej „Gościa Niedzielnego”, którego czytał systematycznie zwykle w czwartek przy śniadaniu, gdy przychodził nowy numer. Czasami z naszego redakcyjnego okna widywaliśmy go spacerującego po kurialnym podwórku z różańcem w ręku. W niektóre dni, gdy my rano szliśmy do pracy, on wychodził do seminarium na zajęcia. Nigdy nie mijał nas obojętnie. Zawsze zatrzymał się na chwilę, zapytał, co słychać, jak chowają się nasze dzieci. Takie drobne gesty utkwiły nam w pamięci. Zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę bardzo mało go znaliśmy i przyznajemy rację kard. Nyczowi, który mówił o tym podczas jego pogrzebu: „Wybacz także nam, żeśmy Cię nie zdążyli poznać do końca, a zwłaszcza że nie potrafiliśmy wykorzystać całego potencjału Twoich możliwości”. Arcybiskup Józef na tego rodzaju stwierdzenia miał zwyczaj odpowiadać krótko: „Nie to jest najistotniejsze, czy nas znają i rozumieją, i co o nas myślą, lecz to, co niewidoczne dla oczu, a święte w Bożych planach”.
Dla tych, którzy z nim współpracowali na co dzień, pozostał w pamięci jako człowiek rozmodlony.
- Zawsze gdy przychodził do domu, pierwsze kroki kierował do kaplicy. Jeszcze w płaszczu, prosto z drogi, często zmęczony po długiej podróży, trudnym spotkaniu czy wykładach. Podobnie było jak z domu wychodził. Zanim gdziekolwiek wyszedł, odwiedzał Pana Jezusa w kaplicy. Pamiętam też sytuacje podczas posiedzeń konferencji episkopatu, gdy przechodziliśmy obok kaplicy, zawsze na chwilę wstępował, nawet jeśli się spieszył. Podobnie było, gdy przygotowywał listy duszpasterskie do wiernych naszej archidiecezji. Potrafił kilka razy w ciągu godziny pójść na kilka minut do kaplicy – opowiada ks. Tomasz Adamczyk ostatni sekretarz abp. Życińskiego.
Abp Józef Życiński zmarł nagle 10 lutego 2011 w Rzymie. Jest pochowany w kryptach lubelskiej katedry, gdzie wiele osób odwiedza jego grób. W rocznicę śmierci arcybiskupa w lubelskiej katedrze abp Stanisław Budzik będzie o 19.00 przewodniczył Mszy św. intencji zmarłego poprzednika.