Abp Budzik: "Gwałtowny spadek powołań do kapłaństwa w Polsce i w naszej archidiecezji musi nas wszystkich napawać troską i mobilizować do działania".
W obchody rocznicy odzyskania niepodległości wpisuje się także jubileusz Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, który obchodzi setną rocznicę swojego powstania. Jego założyciel i pierwszy rektor, ksiądz Idzi Radziszewski, był człowiekiem wielkich pragnień i proroczych wizji – i potrafił je zrealizować. Jeszcze jako rektor Akademii Duchownej w Petersburgu zgromadził wokół siebie najwybitniejszych przedstawicieli tamtejszej Polonii i już w lutym 1918 roku założył Komitet Organizacyjny Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie. Był przekonany, że odradzającej się Ojczyźnie bardzo potrzebna będzie uczelnia katolicka.
Zaskakująco aktualne są jego diagnozy dotyczące polskiego katolicyzmu: „Polska – mówił – uchodzi i słusznie, za kraj katolicki, ale znający bliżej stosunki wiedzą doskonale, że, niestety, bardzo często ten katolicyzm jest czymś bardzo powierzchownym, niepobudzającym do czynu, owszem w bardzo wielu wypadkach jest tylko resztką pozostałej tradycji bez głębszego uświadomienia. I jeśli kiedy, to zwłaszcza teraz uniwersytet katolicki ma olbrzymie zadanie do spełnienia, rozpoczęła się bowiem budowa państwa polskiego”.
Ksiądz Idzi Radziszewski był przekonany, że nie wystarczy mieć dobrych fachowców od ekonomii i polityki, potrzeba także uwzględnić wymiar kultury i ducha. Projekt Uniwersytetu został zaakceptowany przez Konferencję Episkopatu Królestwa Polskiego a funkcję rektora biskupi powierzyli księdzu Radziszewskiemu. Dzięki jego dynamicznym działaniom nowy uniwersytet został otwarty już kilka tygodni po odzyskaniu niepodległości. Pierwsza inauguracja miała miejsce w gościnnych progach Seminarium Duchownego w Lublinie, 8 grudnia 1918 roku.
Pięknie skomentował to wydarzenie Kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Polski, a przedtem biskup lubelski i Wielki Kanclerz Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego: „Zanim oficjalnie ogłoszono wolną Polskę, tutaj, w skromnych murach miasta dopiero co wyzwolonego, rodzi się myśl przekazywania zmartwychwstałej Polsce prawdy zaślubionej z miłością. Jeszcze ciało Ojczyzny omdlałe, ale już duch ochoczy! Ten duch podrywa się, aby dać świadectwo, że Polska, która przez wielką zbrodnię narodów rozbiorczych została złożona do grobu, nie umarła, ale zgromadziła potężne siły na moment swojego zmartwychwstania. Był to pierwszy śpiew wolnego narodu, który rozlegał się jeszcze niemal na gruzach, w ubóstwie i szatach podartych. Zwiotczałe członki narodu jeszcze nie rozprostowały się do nowego życia, a tutaj już budziło się życie zapowiadające służbę «Deo et Patriae» (Bogu i Ojczyźnie) – prawdę czynioną w miłości, bo tego najbardziej potrzeba odradzającej się Ojczyźnie”.