Katolicka uczelnia nie może być wylęgarnią pesymistycznych postaw

Pesymizm jest bez-nadzieją. Katolicyzm opiera się na nadziei, jesteśmy powołani do tego, by głosić innym nadzieję.

Sytuacja, która przydarzyła mi się wielokrotnie: przychodzę na swoją katolicką uczelnię i słyszę – skierowane do mnie czy mimowolnie zasłyszane - „wiesz, osobiście to jestem pesymistą”. Albo: „to wszystko do niczego dobrego nie prowadzi”, albo: „uważam, że to wszystko zmierza do jakiegoś szybkiego i smutnego końca” itd., itp. Pesymizm odmieniany przez wszystkie przypadki jako substytut życiowej mądrości.

Spróbuj się, człowieku, zaśmiać, obrócić w żart. Tu nie ma miejsca na żarty. Z pesymizmem nie ma żartów, bo jest "intelektualniejszy" od głupiutkiego optymizmu. Tymczasem chrześcijaństwo nie uczy łatwego optymizmu, bo jest lekcją Krzyża, ale jest lekcją nadziei. Nadzieja jest ponoć najbardziej zapomnianą cnotą teologiczną. Wyczytałem to gdzieś ostatnio w „Gościu Niedzielnym”. Coś faktycznie jest na rzeczy: unikamy jak ognia mówienia o nadziei.

Tymczasem naukowiec bez nadziei jest bez-nadziejny. Bez-nadziejnie uczy, pisze bez-nadziejne artykuły. Nie da się być pesymistą i równocześnie głosić innym nadziei. Bez nadziei nie ma pasji, zaangażowania. To „wiara sięgająca w przyszłość” (jak czasem mówi się o nadziei) daje nam siłę, by podjąć ryzyko, czasem postawić wszystko na jedną kartę. Piszę to wszystko, bo równocześnie coraz częściej spotykam się z pytaniem, nieśmiałym, rzuconym w luźnej dyskusji, gdzieś na korytarzu między zajęciami: co tak naprawdę wynika z katolickości naszej uczelni? Co wynika dla każdego z nas, w tym momencie dziejowym? Bo nie można cały czas bronić się „historią i tradycją”.

Nieśmiało upominam się o śmiałe spojrzenie w przyszłość, takie – pełne nadziei. Sam podpisuję się pod sentencją Macieja Wojtyszki: „Radość jest mądrzejsza od rozpaczy”. Od pesymizmu też...


* Dr hab. Lech Giemza jest pracownikiem Katedry Literatury Współczesnej na Wydziale Nauk Humanistycznych KUL

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..