Spowiedź jest sakramentem, który wzbudza najwięcej trudnych emocji. Ludzie mają różne uprzedzenia, stereotypy, lęki.
Zdaniem brata Tomasza warto sobie robić „dzienniczek” swojego życia, by jasno widzieć swoje wszelkie niedomagania. – Chodzi o to, czy mój problem z tym, że obgaduję ludzi jest problemem sporadycznym czy notorycznym, albo czy nadużywanie Internetu jest sporadyczne, czy to jest mój sposób na życie, że siedzę na facebooku. Czasami warto policzyć, ile godzin dziennie przeznaczam na Internet. Wnioski mogą być bardzo brutalne – stwierdza kapucyn. - Potrzebujemy obiektywizacji, żeby stawać w prawdzie o sobie, ale element rachunkowy nie może przesłonić tego, co jest istotą spowiedzi. Ja w tym sakramencie mam się spotkać z Jezusem, wiec rachunek sumienia, ma mi pokazać kim ja jestem w relacji do Pana Boga. Czy mam relację z Bogiem żywym.
Duszpasterz przekonuje, że koniecznym warunkiem dobrej spowiedzi jest żal za grzechy. Zaznacza jednak, że to nie jest doświadczenie emocjonalne. Może ono być tylko intelektualne, albo jedynie wolitywne, bo czasami emocjami nie potrafimy żałować tego, co zrobiliśmy. - Wystarczy jednak, że swoją wolą przyjmiesz, że coś jest złe, bo tak mówi Pan Bóg - wyjaśnia. - Nie musisz wszystkiego rozumieć i czuć. My bardzo mocno zaniedbujemy żal za grzechy w praktyce spowiedzi. Często traktujemy go bardzo płytko: trzy razy „Boże bądź miłościw mnie grzesznemu” – warunek spełniony? – spełniony. Był jakiś akt żalu. Jeżeli jednak ten żal jest właściwie przeżyty, to automatycznie prowadzi nas do właściwego postanowienia poprawy.
Postanowienie poprawy, jak wyjaśnia kapłan, nie polega jednak na tym, że od razu mamy się stać lepszą wersją samego siebie. - Prawdziwe postanowienie poprawy rodzi się z zobaczenia rozdźwięku między moimi odpowiedziami na pytania: kim Ty jesteś Panie a kim ja, jak ja odkrywam miłość Bożą i swoją słabość. Ta przepaść staje się przestrzenią, która rodzi we mnie pragnienie poprawy - tłumaczy. - Postanowienie poprawy nie równa się – uda mi się. Wielu z nas to myli. Popadamy w związku z tym w zniechęcenie. 20 razy się spowiadałem i ciągle ten sam grzech. Z doświadczenia wiem, że w 99 proc spowiedzi wymieniane są te same grzechy. Ja też wymieniam te same. Jesteśmy ciągle tymi samymi osobami. Jeden z moich spowiedników mówił: ciesz się, że nie ma nowych grzechów. To zawsze jakiś sukces.
W końcu jest i zadośćuczynienie. - Zadośćuczynienie nie jest zapłatą za grzechy, bo byśmy się nie wypłacili – stwierdza kapucyn. - Nie mamy takiej waluty. Cenę za nasze grzechy zapłacił Jezus Chrystus na krzyżu. Zadośćuczynienie jest nam potrzebne, by pomóc nam zniwelować skutki naszych grzechów.