Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Papież Franciszek cytuje swoją babcię

O. Rafał Sztejka, jezuita i duszpasterz akademicki na katolickim uniwersytecie w Lublinie, mówi o konklawe sprzed pięciu lat, czułości i mądrości papieża oraz fenomenie miasta nad Bystrzycą.

Ks. Rafał Pastwa: Co robiłeś 13 marca 2013 roku?

O. Rafał Sztejka SJ: Pamiętam dokładnie niemal każdą minutę. Pracowałem wtedy w redakcji katolickiej Telewizji Polskiej i tego dnia mieliśmy pełną gotowość w studiu, czekaliśmy na wybór papieża. Biały dym rano się nie pojawił. Wieczorem czekaliśmy w innym studiu. Jeden z ekspertów, historyk Kościoła, zaproszony do nas do studia chciał sobie z nas – jezuitów pracujących wówczas w telewizji – zażartować. Przeglądając listę kardynałów, stwierdził: „Nie zdziwię się, jak wybiorą jezuitę”. Powiedział wtedy, że sytuacja w Kościele jest nadzwyczajna, żyje papież emeryt, a w trudnych momentach papieżami często zostawali zakonnicy.

Jak podeszliście do tego „proroctwa”?

Jak do żartu. Po kilku godzinach zobaczyliśmy biały dym. Okazało się, że papieżem został Jorge Bergoglio, jezuita, nasz współbrat. To była radość.

Wiedziałeś, kim jest Bergoglio?

Nigdy wcześniej się z nim nie spotkałem. Znałem go z książek, przekazów, opowiadań. Wiedziałem też, że był poważnym kandydatem podczas poprzedniego konklawe. Wtedy dużo się mówiło o arcybiskupie Buenos Aires. Doceniano jego nastawienie prospołeczne.

Jaki był odbiór dziennikarzy, gdy ukazał się światu nowy papież?

Wszyscy przyjęli go z dużą radością i entuzjazmem. Zwłaszcza po jego pierwszym wystąpieniu na balkonie. Ten styl okazał się zupełnie inny. To nie tylko „Buona sera”, ale wybór imienia Franciszek. Imię to również program. Potem ukłon i prośba o modlitwę.

Masz brewiarz, którego używał podczas tego konklawe jeden z kardynałów elektorów…

To specjalnie wydane brewiarze na czas konklawe, aby ich nie wynoszono z Sykstyny, nie robiono notatek. Kardynałowie dostają je na czas sede vacante. Akurat ten egzemplarz, który mam u siebie, należał do kard. A. Naguiba z Aleksandrii. Dlaczego go wyjąłem? Dlatego, że chcę podkreślić, iż każde głosowanie podczas konklawe jest wydarzeniem przepojonym duchem modlitwy.

To papież z „innego świata”, skupiony na zagadnieniach społecznych, świetny teolog.

No właśnie. Niektórym jednak wydaje się, że teologia to nauka uprawiana wyłącznie w salach uniwersyteckich, gdzie sięga się do korzeni, egzegezy, ojców Kościoła. Tymczasem teologią jest też teologia pastoralna, czyli przełożenie doświadczenia Boga na działanie misyjne, trafiające do serca człowieka. Krąży taki dowcip, że „papież Benedykt XVI cytował ojców Kościoła, a papież Franciszek cytuje swoją babcię”. To jednak nie tylko dowcip. Proszę zauważyć, że my bardzo często o Bogu i wierze dowiadujemy się od babci. To babcia często uczy znaku krzyża, „Ojcze nasz”, prowadzi do kościoła. Franciszek jest z „innego świata”, pokazuje inną perspektywę niż europejska. Ale to jest też ogromna szansa dla Kościoła. Pytany przez Dominika Woltona, w książce „Otwieranie drzwi”, co mu to dało, że jest z Ameryki Południowej, odpowiada jednym słowem: wolność. To słowo klucz. Tę wolność widać w jego sposobie działania.

Papież posługuje się obrazami, jest barwny w swoim przepowiadaniu, ludzie chętnie go słuchają.

Mniej odnosi się do naukowych opracowań, ale kreśli pewne obrazy. To głęboka teologia, bo język Ewangelii jest językiem obrazu. Język Jezusa jest pełen obrazów.

Lubią go media.

Bo mówi tweetami. Jezus też tak mówił. Większość logionów, które znamy z Ewangelii, to wypowiedzi nie większe niż 140 znaków. Być może bardzo krótki komunikat to właśnie tajemnica sukcesu w dotarciu do współczesnego człowieka. Drugą tajemnicą docierania do ludzi, w moim przekonaniu, jest czułość. Franciszek często o tym mówi. To słowo jest refrenem tego pontyfikatu.

A co mówi do nas tutaj – w mieście na wschodzie Europy?

Na Bramie Krakowskiej w Lublinie wisi obraz św. Antoniego Padewskiego, patrona miasta, patrona rzeczy zgubionych. Papież Franciszek uczynił go również patronem ludzi zagubionych i ubogich, bo pierwsze orędzie na Dzień Ubogich podpisał właśnie we wspomnienie św. Antoniego. Co nam przez to chce powiedzieć? Że znaleziony drugi człowiek ma być dla nas szczęściem i radością, tak jak odnalezione klucze. W Lublinie mamy taką tradycję, która może prowadzić nas w przyszłość. Wystarczy chociażby zwrócić uwagę, że na KUL są studenci 42 narodowości, wszędzie słychać różne języki, w całym mieście. Możemy być jako miasto wzorem dla Polski, a nawet dla Europy. • rafal.pastwa@gosc.pl

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy