Droga Krzyżowa, a potem radość wielkanocnego poranka dla wiernych o. Marka Pasiuta ma konkretne przełożenie na codzienne życie.
We wsi Gnieździłowo na dzisiejszej Białorusi stał dwór i kaplica, w której kryptach chowano okolicznych mieszkańców. Wojna zmiotła wszystko. Pozostałe podworskie ruiny z czasem zagospodarowano na mieszkanie, ale dawnej katolickiej kaplicy nikt nie ratował. Nowa władza sowiecka nie przewidywała Boga w życiu ludzi, a przez dziury w ścianach wpadały do środka suche liście. Kilka lat temu pewnemu chłopcu ze wsi przyszło do głowy, by je podpalić. Od nich zaczęły zajmować się szczątki ścian. Po sąsiedzku mieszkała pewna prawosławna rodzina, której ojciec był świadkiem wydarzenia. Gdy zobaczył dym rzucił się, by gasić pożar. Nie miał nic prócz własnych rąk i kupy piachu. I choć niemożliwe wydawało się zduszenie ognia jedynie dłońmi – udało się.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.