Zamykając się w czterech ścianach i udając, że nic się dookoła nie dzieje - pozostawiamy bez pomocy innych., Ale sami też ryzykujemy.
Rozpoczęła się dwudniowa konferencja szkoleniowa „Interwencja kryzysowa w praktyce - zdarzenie masowe, współdziałanie służb” organizowana przez Centrum Interwencji Kryzysowej i Miasto Lublin.
Centrum Interwencji Kryzysowej w Lublinie to jednostka miejska, która ma świadczyć pomoc w różnych, trudnych sytuacjach jakie dotykają mieszkańców miasta.
- Mogą to być kryzysy indywidualne, może ich być wiele i o różnym podłożu. Osoba może doświadczać przestępstwa, przemocy w rodzinie, przemocy seksualnej, może być albo świadkiem, ofiarą lub sprawcą wypadku komunikacyjnego. Wiąże się to wszystko z wielkimi obciążeniami psychicznymi, stąd wiele osób nie radzi sobie z taką sytuacją i emocjami, które się pojawiają. Dlatego ważna jest pomoc w takich przypadkach - mówi Agnieszka Zielińska-Bucior, dyrektor Centrum Interwencji Kryzysowej w Lublinie.
- Drogi do CIK-u są bardzo różne. Trafiają tu bezpośrednio osoby zainteresowane, a kontakt uzyskują poprzez naszą stronę internetową lub z mediów. Niektórzy przychodzą, bo przyprowadził ich ktoś, kto już skorzystał z naszej pomocy. Przede wszystkim dzieje się tak w przypadku ofiar przemocy w rodzinie. Oczywiście, kierowane są do nas osoby przez różne instytucje i osoby je reprezentujące: pracowników socjalnych, prokuratorów, policję - wyjaśnia Zielińska-Bucior.
Celem ogólnopolskiej konferencji szkoleniowej „Interwencja kryzysowa w praktyce - zdarzenia masowe, współdziałanie służb” - jest przypomnienie o tym, jak wygląda interwencja kryzysowa w przypadku większych zdarzeń krytycznych, które dotyczą większych grup.
- Chcemy zdobywać wiedzę i zapoznawać się z dobrymi praktykami stosowanymi w innych ośrodkach w całej Polsce - precyzuje dyrektor CIK. W wydarzeniu uczestniczą bowiem dyrektorzy placówek z całego kraju oraz przedstawiciele różnych instytucji.
Najczęstszą przyczyną interwencji lubelskiego ośrodka jest przemoc w rodzinie oraz inne indywidualne rodzinne sytuacje kryzysowe.
- To problemy związane z kryzysem okołorozwodowym, związane z rozstawaniem się rodziców, problemy wychowawcze, które coraz częściej występują w naszym społeczeństwie - przyznaje Zielińska-Bucior.
Interwencja kryzysowa ma charakter interdyscyplinarny, gdyż nie można udzielić skutecznej pomocy koncentrując się tylko na jednym obszarze.
- Pracują u nas psychologowie, terapeuci, terapeuci rodzinni, prawnicy, pracownicy socjalny. Współpracujemy także ze służbami ratowniczymi, z wymiarem sprawiedliwości i organami ścigania, bo wszędzie tam trafiają osoby poszkodowane w wyniku zdarzeń krytycznych - wyjaśnia dyrektor ośrodka.
Celem działalności Centrum Interwencji Kryzysowej w Lublinie jest świadczenie bezpłatnej pomocy psychologicznej, pedagogicznej, terapeutycznej, prawnej, socjalnej i interwencyjnej mieszkańcom Lublina pozostającym w trudnej sytuacji życiowej w związku z:
- przemocą w rodzinie
- uzależnieniem (alkoholizmem, hazardem lub narkomanią) własnym lub członka rodziny
- długotrwałą lub ciężką chorobą własną lub członka rodziny
- niepełnosprawnością
- bezradnością w sprawach opiekuńczo-wychowawczych i prowadzeniu gospodarstwa domowego
- potrzebą ochrony macierzyństwa
- kryzysami osobistymi
- zdarzeniami losowymi i sytuacjami kryzysowymi
Całodobowy telefon zaufania: 81 534 60 60, natomiast wszelkie zgłoszenia przyjmowane są pod numerem telefonu: 81 466 55 47
Dzisiejsza rzeczywistość nie jest gorsza niż przed laty, wzrasta świadomość, także świadomość na temat tego, co się dzieje z człowiekiem, który pozostanie bez pomocy.
Zdaniem Zielińskiej-Bucior współcześnie mamy do czynienia z mniejszym środowiskiem wsparcia, bo jest większa anonimowość, ludzie migrują z rodzinnego miejsca za pracą.
- Takie sytuacje powodują, że osoby korzystają ze wsparcia zewnętrznego. Dlatego jesteśmy my - tłumaczy.
Zauważa także, że pierwszym pomocnikiem osób pokrzywdzonych może być każdy z nas. Zaznacza, iż należy uczyć wrażliwości na to, co się dzieje w otoczeniu.
- Jeśli zamykamy się w czterech ścianach i udajemy, że nic się nie dzieje dookoła, to pozostawiamy bez pomocy innych, ale sami też ryzykujemy, że nam nikt nie pomoże - przekonuje.