O lukach w wychowaniu do męskości w dzisiejszym świecie i w seminariach duchownych oraz o szansach ich przezwyciężenia mówi specjalista i autor głośnej książki „Lew i Baranek” – ks. prof. Adam Rybicki.
– Wychowawcy w seminariach mówią często, że starszym klerykom już się nic nie chce. Mężczyzna to nie ten, który dojrzewa w wygodnym środowisku, ale ten, kto podejmuje dojrzałe decyzje, niekiedy ryzykowne. Następną cechą wynikającą z deficytu męskości jest tęsknota za oczekiwaniem sygnałów miłości i akceptacji. Tymczasem jest to cecha typowa dla dzieci. W życiu dorosłych przybiera to formy karykaturalne – twierdzi teolog. Dalej wyliczyć można spłaszczoną pobożność, bez walki duchowej, bez rozeznawania, bez ofiary, bez podejmowania trudnych decyzji. – Niektórzy takiego księdza, mężczyznę uważają nawet za świętego, ale to męska wersja dewotki – podkreślił. Następnym owocem niedojrzałości mężczyzny jest chęć zachowania siebie bardziej niż dawania siebie. – Jest jeszcze jedna niebezpieczna rzecz, mianowicie przejmowanie medialnych obrazów mężczyzny. Młodzi mężczyźni mają kontakt z mediami. Jest dużo badań nad obrazem mężczyzny w mediach. Z jednej strony jest to ekstremalny obraz bandyty, a z drugiej fajtłapy, który nie ma nic do powiedzenia. Między nimi jest wieczny playboy, zniewieściały typ, który jest piękny, wygolony, pięknie pachnie. Nie ma żadnych wartości, ale pięknie wygląda. Jeśli my nie zaproponujemy innego obrazu mężczyzny – to księża i klerycy będą przejmować obraz medialny. A te są puste – wyjaśnia Rybicki.
Jakie jest zatem rozwiązanie? Potrzeba ukazywania bycia mężczyzną w formacji seminaryjnej jako daru, talentu, który trzeba rozwijać. – Mężczyzną zostaje się poprzez pracę, gdy się tę męskość wykuwa. W formacji ludzkiej klerykom brakuje czasami poczucia, że są mężczyznami, że mają się zachowywać jak mężczyźni – precyzował ks. prof. Rybicki. Oprócz psychoterapii, trzeba, jego zdaniem, pomyśleć nad innymi formami pracy. Potrzeba treningów personalnych, aby rozwijały to, co piękne i wartościowe. Trzeba zwracać uwagę na rozwój męskich cnót, w tym cnót rzymskich, takich jak: honor, odwaga, umiejętność opiekowania się, wierność słowu. Zaproponował analizowanie biblijnych postaci pod kątem męskich cnót. – Widać tam też pewną twardość mężczyzny. Potrzeba też konfrontowania się kleryków z mężczyznami żyjącymi w świecie. Konfrontacja z mężczyznami daje klerykowi, księdzu więcej siły – akcentował. Wskazał, że aby przezwyciężyć deficyty związane z męskością, należy przeznaczać więcej czasu na kontakty kleryków z dojrzałymi mężczyznami w grupach formacyjnych, oraz uczenia się od mężczyzn w różnym wieku. – Nauka nie idzie w jedną stronę. Często starsi uczą się także od młodszych – stwierdził.
- (…) Samotność jest straszna, samotność jest piekłem, ale jak ma się prawdziwego przyjaciela – to okazuje się, że ta samotność kapłana nie jest wcale piekłem, ale jest zadaniem – mówił, zalecając, by szukać relacji z mężczyznami, z którymi można by spędzać czas. Ponadto zaproponował, by w trakcie formacji seminaryjnej spojrzeć na Jezusa jako mężczyznę. Analizując życie i zachowanie Jezusa, można według teologa, można się od Niego uczyć.
Organizatorem międzynarodowego sympozjum poświęconego przyszłości seminariów diecezjalnych był Instytut Teologii Duchowości KUL. Wydarzenie odbyło się 16 kwietnia na katolickim uniwersytecie w Lublinie, a rozpoczęła je Msza św. pod przewodnictwem bp. M. Cisło.