Nałęczów z XIX wieku nie przypominał zupełnie dzisiejszego. W parku zdrojowym i na Górze Armatniej trudno było znaleźć jakieś drzewa, a dzisiejsze wspaniałe wille dopiero zaczynano budować. Jednak już wtedy miasteczko było bardzo modne.
Uzdrowiskowy klimat panujący w okolicy sprawił, że powstał tu Zakład Leczniczy, do którego ściągali nie tylko kuracjusze, ale i warszawiacy, którzy chcieli się pokazać i przy okazji miło spędzić czas. Może to właśnie – nowe powstające uzdrowisko i otwierające się możliwości pracy dla lekarzy – ściągnęły do Nałęczowa Karola Benniego. Zachwycony miejscem, o którym w Warszawie, gdzie na co dzień pracował, było coraz głośniej, postanowił tu najpierw wynająć dom, a potem zbudować willę „Widok”, która za sprawą swoich właścicieli stała się znana wśród polskiej elity odwiedzającej Nałęczów.
W pięknej willi, zbudowanej w stylu szwajcarskim, latem pani Ludwika, żona doktora Benniego, prowadziła ekskluzywny pensjonat, a doktor otwierał gabinet lekarski. Bywali u nich m.in: Henryk Sienkiewicz, Antoni Edward Odyniec, Jadwiga Łuszczewska (Deotyma), Jan Karłowicz. Stołował się tu także Bolesław Prus. Ok. 1880 roku, doktor Benni został przyjęty na członka Spółki Udziałowej Zakładu Leczniczego w Nałęczowie związując się jeszcze bardziej z miastem i jego mieszkańcami.
- Karol Benni był człowiekiem o wielkim sercu nie tylko dla swoich pacjentów, ale był także społecznikiem, który wokół różnych ważnych spraw, poczynając od kwestii patriotycznych, poprzez kulturę, po szkolnictwo i przemysł ludowy potrafił gromadzić ludzi gotowych do działania. To ta głównie cecha sprawiła, że został zapamiętany, a jego zasługi można wyliczać na wielu polach poza medycyną – opowiada Bogumiła Wartacz z Muzeum Prusa w Nałęczowie, która wraz z Agnieszką Zadrożną przygotowały wystawę plenerową w Nałęczowie zatytułowaną „Gdyby nie Benni…”.
Rzeczywiście, gdyby nie Karol Benni do Nałęczowa nie przyjechałby pewnie ani Bolesław Prus, ani Henryk Sienkiewicz ani wielu innych znanych ówcześnie intelektualistów i artystów.
– W Nałęczowie o Bennim mówi się zwykle dwa razy. Pierwszy, gdy opowiada się o Prusie, to wspomina się, że sprowadził go tutaj właśnie dr Karol by leczył agorafobię, na którą cierpiał pisarz. Drugi raz, gdy mówi się o kaplicy św. Karola Boromeusza, że jest fundacją Ludwiki, żony Karola Benniego, która w ten sposób chciała uczcić pamięć męża i zapewnić, że przez następne lata, ktoś będzie się za niego modlił. Tymczasem Nałęczów zawdzięcza Benniemu dużo więcej i to właśnie chciałyśmy pokazać przygotowując wystawę – mówi Agnieszka Zadrożna.
Wystawę można oglądać w galerii plenerowej w Nałęczowie, na skwerze przy ulicy Chopina.
Więcej o życiu Karola Benniego będzie można przeczytać w 22 numerze lubelskiego Gościa Niedzielnego.