Choć to dom, którego właścicielem jest archidiecezja, zbiera świetne noty na wielu portalach hotelowych. Wytchnienie znajdą tu zarówno wierzący, jak ci, którzy Pana Boga ciągle szukają.
Od blisko czterech wieków stoi u bram Starego Miasta, najstarszej i najbardziej malowniczej części Lublina. Na początku był tu szpital im. św. Łazarza stworzony przez Bractwo Miłosierdzia. Później budynek przez wiele lat pełnił różne inne funkcje, by od 70. lat XX w. stać się domem rekolekcyjnym archidiecezji lubelskiej. Tu odbywały się i nadal odbywają się rekolekcje dla grup oraz księży z naszej archidiecezji.
Dokładnie 10 lat temu ks. arcybiskup Józef Życiński do pracy w domu na Podwalu skierował ks. Mirosława Ładniaka. – Zaproponowałem jednak, by to miejsce zaczęło działać na nieco innych zasadach niż dotychczas – opowiada duszpasterz. - Kilka miesięcy wcześniej byłem w Ziemi Świętej. Spaliśmy w różnych domach rekolekcyjnych, które pełniły też funkcję hotelową. Zachwyciłem się wtedy tym, że Kościół tak fajnie potrafi się odnaleźć rynkowo. Powiedziałem biskupowi, że chciałbym dom rekolekcyjny zrobić jednocześnie komercyjnym miejscem noclegowym. Biskup się zgodził. To był pierwszy moment, kiedy rozpocząłem intensywne prace nad szukaniem pomysłu, jak zagospodarować budynek.
Najpierw był generalny remont. Dzięki niemu zamiast wieloosobowych pokoi i łazienek na korytarzach, powstały eleganckie jedno- i dwuosobowe pokoje z łazienkami. - Zacząłem myśleć nad samą działalnością, bo wiedziałem, że muszę znaleźć swoje know-how – wspomina ks. Mirek. - To nie mogło być coś takiego samego, jak wszystkie inne hotele. Wtedy wymyśliłem nazwę Dom na Podwalu. Od początku chciałem, żeby to miejsce kojarzyło się z domem. By każdy gość, który by tu przyjeżdżał, czuł się właśnie jak w domu.
Ks. Ładniak bardzo mocny nacisk położył nie tylko na obsługę gotową świadczyć pomoc gościom w każdej chwili, ale także na wyjątkowe posiłki. – Wiedziałem, że one muszą być domowe. Gryczaki, kaszaki czy innego rodzaju pasztety robione przez nasze panie są nie do podrobienia. Wszyscy goście, którzy do nas przyjeżdżają, zachwycają się właśnie śniadaniami, ciszą w centrum miasta i domową atmosferą.
Jak zaznacza dyrektor Domu na Podwalu, miejsce to nadal i przede wszystkim jest domem rekolekcyjnym, który świadczy także usługi dla ludzi wierzących niewierzących. - To jest niesamowite, że dziś Kościół przez tego rodzaju działalność może także ewangelizować – zaznacza ks. Mirek. – U nas w każdym pokoju jest krzyż i Pismo Św. Mamy też 24h na dobę otwarte wejście do kościoła pw. św. Wojciecha, będącego częścią naszego domu. Okazuje się, że dla ludzi, którzy w dużej mierze często nie mają czasu dla Pana Boga, ciągle podróżują, są zajęci, taki moment zatrzymania w tym domu dla nich jest też regenerowaniem sił duchowych. Bardzo wielu naszych gości idzie sobie wieczorem na chór do kościoła na chwilę modlitwy, a w niedzielę mam bardzo wielu obecnych na Mszy św. Mamy więc do zaoferowania coś, czego żaden hotel nie ma – podkreśla.
Ks. Ładniak zwraca uwagę, na fakt, że dziś w Kościele jest taki czas, że pieniądze można nie tylko zbierać, ale także wypracowywać, wykorzystując pozyskany dochód na działalność duszpasterską. - Ten Dom na Podwalu pokazuje, że połączenie elementu sacrum i świata codziennego z dobrą jakością usługi, daje efekty takie, że nasi goście tu wracają i czują się jak w domu. Jednym z głównych naszych domowników jest Piotr Szczepanik. Bywa u nas bardzo często i zawsze mówi: przyjeżdżam do siebie.
Turystów, jak wynika z opinii na portalach turystycznych, do Domu na Podwalu - oprócz doskonałej lokalizacji i domowej atmosfery - przyciąga także duży bezpłatny parking. – Jesteśmy jedynym obiektem na Starym Mieście, który ma własny parking – chwali się ks. Mirek. - Wiem, że to ściąga gości. Ale mamy także duży ogród z leżakami, gdzie można wypić dobrą kawę na świeżym powietrzu – dodaje.