Jako ksiądz uczestniczył w wielu rekolekcjach, wiele też sam prowadził, jednak to, czego doświadczył z grupą lubelskich kapłanów w Rzymie, było niezwykłym zderzeniem Ewangelii z dzisiejszym życiem.
Kiedy papież Franciszek ogłosił listę nowych kardynałów, na której znalazło się nazwisko abp. Konrada Krajewskiego, wielu kapłanów naszej diecezji przywołało wspomnienia wrześniowych rekolekcji, na które wraz z abp. Stanisławem Budzikiem wybrali się do Rzymu.
- Wiedzieliśmy, że nauki będzie głosił jałmużnik papieski odpowiedzialny za ludzi ubogich abp Konrad Krajewski. On też ułożył plan naszego pięciodniowego pobytu w Rzymie, którego wcześniej nie znaliśmy. Jadąc do Włoch, spodziewaliśmy się jednak tamtejszego rytmu, czyli np. zwyczajowej sjesty w godzinach poobiednich i - powiedzmy - trochę luźniejszego programu dnia. Tymczasem, gdy przylecieliśmy do Rzymu i po południu spotkaliśmy się z abp. Krajewskim, który wręczył nam plan naszych rekolekcji, byliśmy zaskoczeni. Nie było w nim nic z włoskiego rozluźnienia, a o sjeście po obiedzie nie było mowy. W pierwszej chwili mnie to zaskoczyło, ale zaraz przyszła refleksja, że rekolekcje to czas szczególnego spotkania z Panem Bogiem, a nie wakacje. Dziś z perspektywy już niemal roku widzę, jak błogosławiony był to czas i jakie ma w moim życiu owoce - mówi ks. Mariusz Nakonieczny.
Program przewidywał modlitwę, adorację Najświętszego Sakramentu, konferencje i wyjście na ulice do ubogich, którym na co dzień posługuje abp Krajewski. Nie zważając na godność biskupią, abp Konrad ubrany w zwykły strój posługiwał biednym, rozdając żywność, ubrania, organizując możliwości umycia się czy pójścia do fryzjera. Do tych wszystkich posług wraz z abp Krajewskim poszli lubelscy kapłani.
- Te rekolekcje, gdzie to o czym czytaliśmy w Ewangelii, szliśmy zaraz realizować na ulicach Rzymu, nie zawsze będąc mile widziani, przemieniały nas. Pamiętam dzień, w którym rozdawaliśmy parasole. Padał deszcz i każdy z bezdomnych powinien się cieszyć, że otrzymuje parasol, a oni zaczęli się kłócić, że nie taki, że inny kolor, że większy lub mniejszy. Mimo takich sytuacji abp Krajewski zachęcał nas, by zaufać tym ludziom, dać im szansę, podejść porozmawiać, zapytać o imię. Wówczas zmieniało się ich nastawienie, czuli się dostrzeżeni, odzyskiwali godność - opowiada ks. Mariusz.
O rekolekcjach z nowym kardynałem można przeczytać także TUTAJ
Po tych doświadczeniach, kiedy wrócił do Polski, szybko miał okazję zobaczyć, jak wielkie znaczenie dla ubogich także w Polsce ma zwykła rozmowa, a nie zdawkowe danie 5 czy 10 złotych.
- Parkowałem przed sklepem w Bełżycach, kiedy podszedł do mnie mężczyzna z prośbą o wsparcie. Oprócz tego, że dałem mu pieniądze, zapytałem jak ma na imię, skąd jest czy potrzebuje czegoś oprócz gotówki. Chwilę ze mną porozmawiał i poszedł. Ponieważ czekałem na tym parkingu na kogoś dosyć długo, zobaczyłem, że ten człowiek wychodzi ze sklepu i podchodzi do mnie. Pomyślałem, że może zabrakło mu pieniędzy, a on podszedł podziękować, że z nim porozmawiałem. Powiedział, że dawno nikt z nim nie rozmawiał i nie zainteresował się jego sprawami i to jest dla niego bardzo ważne. Wówczas zrozumiałem jeszcze lepiej abp. Krajewskiego, który mówił, że prawdziwa pomoc to nie danie pieniędzy czy innych darów, ale bycie z tymi ludźmi - opowiada ks. Mariusz.