Fruwające ptakoryby, które do Lublina przybyły z krainy Niebomorza, marionetki grające w orkiestrze czy bohaterowie fresków z Kaplicy Trójcy Świętej, którzy na jedną noc schodzą ze ścian – to wszystko można było zobaczyć podczas tegorocznej Nocy Kultury w Lublinie.
Takich tłumów Stare Miasto nie widuje często. Setki ludzi spacerowały od wieczora do późnych godzin nocnych po centrum Lublina, oglądając atrakcje przygotowane na tegoroczną Noc Kultury. Na mieszkańców i turystów czekała masa atrakcji: od koncertów, poprzez spektakle, wystawy po instalacje artystyczne.
Jednym z największych przedsięwzięć była rekonstrukcja nieistniejącej ul. Krawieckiej, czyli dzisiejszej ulicy Podwale, instalacja artystyczna Krawatoskada, ptakoryby na ulicy Rybnej i kwiatowe drzewa na placu po Farze.
Ulica Krawiecka dziś nie istnieje. Ostatni raz była udokumentowana na mapach Lublina w 1947 r. Nie pozostał po niej żaden ślad oprócz drzewa - wierzby białej, która jest pomnikiem przyrody i tworzy cień przy placu zabaw na błoniach pod Zamkiem.
Dawna ulica Krawiecka
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
– Na ul. Krawieckiej była niska, drewniana zabudowa. Początek miała przy kościele św. Wojciecha na Podwalu i biegła aż za Zamek. Była najdłuższą ulicą żydowskiego Lublina. Przeciwstawia się jej ul. Szeroką, która miała wysoką murowaną zabudowę – tłumaczyła podczas konferencji prasowej poprzedzającej wydarzenie Joanna Zętar z Bramy Grodzkiej Teatru NN.
By przenieść się w nieistniejący świat dawnego Lublina, trzeba było przejść przez bramę z kolorowych tasiemek. Za nimi na ścianie była wystawa starych maszyn do szycia i świat tkanin, krawatów, futer.
Ten, kto zaczął spacer od Bramy Krakowskiej musiał dojść do ulicy Rybnej, na której unosiły się niczym ptaki kolorowe ryby - lampiony. Dalej plac po Farze zapraszał do oglądania instalacji z żywych kwiatów, miniaturowych domów dawnego Lublina i instalacji z kolorowych pomponów.
W wielu miejscach można było także posłuchać muzyki.
– Noc Kultury to lustro, odbicie tego, co się w naszej kulturze dzieje. Przyzwyczailiśmy się, że to wszystko się rozszerza, rozwija. To się nie wzięło znikąd. To praca wielu osób i organizacji pozarządowych - mówią organizatorzy.
Instalacje z kwiatów
Agnieszka Gieroba /Foto Gość
– Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem tego, co widzieliśmy. Szkoda, że tylko raz w roku ulice zmieniają się w taki sposób. Największe wrażenie zrobiły na nas latające ryby i drzewa z kwiatów. Słuchaliśmy też muzyki i zwiedzaliśmy galerie sztuki. Nikomu nie chciało się spać - mówią państwo Mazurkowie.
W podziwianiu niektórych instalacji utrudniał tłum ludzi, ale nikogo nie dziwiło, że tak wiele osób chce zobaczyć to, co na tę wyjątkową noc przygotowano.