Coraz młodsi ludzie trafiają na ulice. Oficjalna liczba bezdomnych w Lublinie wynosi około 300 osób, jednak wolontariusze, którzy z nimi pracują szacują, że w naszym mieście jest ich około 1000.
W 2017 roku na polecenie Ministerstwa Polityki Społecznej spróbowano policzyć bezdomnych. Patrole, które wyszły na ulice odnotowały 331 osób kwalifikujących się do raportu. Wiadomo jednak, że nie dotarły one do wielu ogródków działkowych czy kanałów ciepłowniczych, gdzie bezdomni znajdują schronienie.
- Nie jest łatwo policzyć bezdomnych, choćby właśnie z tego powodu, że nie mają stałego miejsca przebywania. Wielu z nich żyje w jakichś pustostanach nazywanych melinami, mieszka pokątnie u kogoś znajomego czy nocuje na klatkach schodowych bloków. Bezdomni często wstydzą się swojego stanu i nie chcą być gdziekolwiek zapisani, bo wiąże się to z podaniem danych i umożliwia identyfikację To oznacza, że trudno ich policzyć – wyjaśnia ks. Mieczysław Puzewicz od lat pracujący z ludźmi bezdomnymi wraz z wolontariuszami programu „Gorący patrol”. To program, który powstał w Lublinie w 2002 roku, obejmujący pomocą ludzi na ulicy. Przez ten czas wolontariusze nauczyli się mapy miasta pod kątem zamieszkiwania przez osoby bezdomne.
- Na nasz własny użytek stworzyliśmy kategorie bezdomnych, by łatwiej do nich docierać. I tak klatkowcy to ci, którzy nocują na klatkach schodowych w blokach, altankowcy zajmują ogródki działkowe, śmietnikowcy zagospodarowują sobie śmietniki, kanalarze nocują w kanałach ciepłowniczych, meliniarze spędzają noce na melinach, gdzie na wjazd trzeba dać alkohol. Są też mieszkańcy schronisk i mieszkań z odciętymi mediami. Odwiedzamy te miejsca systematycznie, zwłaszcza zimą. Według nas w Lublinie żyje około 1000 bezdomnych – wyjaśnia ks. Mieczysław Puzewicz.
Okazuje się też, że liczba bezdomnych systematycznie rośnie. Część z nich nie pochodzi z naszego regionu, ale z różnych przyczyn wybiera Lublin na miejsce przebywania.
- Zwiększa się też liczba bezdomnych kobiet. Obecnie szacujemy ją na 10-15%. Na ulice trafia też coraz więcej ludzi młodych. Kiedy mówią o swojej sytuacji okazuje się, że tempo życia jest tak duże, że niektórzy nie są w stanie sobie poradzić najpierw z nauką w szkole, potem z pracą, sięgają więc po różne używki, aż w końcu lądują na ulicy – mówi Barbara Cholewa odpowiedzialna za „Gorący patrol”.
Najtrudniejszy okres w roku to zima. Wtedy też notuje się najwięcej zgonów z powodu wychłodzenia i alkoholu. – W minionym roku zmarło 11 osób korzystających z naszej pomocy. Powodem była nie tylko zima, ale i alkohol. Niestety dosyć łatwo i tanio można kupić w Lublinie spirytus techniczny sprowadzany z Ukrainy, który wywołuje ogromne szkody w organizmie. Nie tylko uszkadza wątrobę, ale i powoduje ropiejące rany na skórze, uszkadza wzrok i zwyczajnie zabija. Bezdomni nazywają go F-16, bo spożyciu człowiek dostaje taki zastrzyk energii, jak przy starcie odrzutowca. Niestety ten lot kończy się katastrofą – mówi ks. Mieczysław.
Bezdomni nauczyli się już, że wraz z pierwszymi przymrozkami można przyjść na ciepły posiłek do punktu „Gorącego patrolu” przy ulicy 1 maja. Tam też działa cały rok ambulatorium, które udziela pomocy przedmedycznej.
- Nie chodzi tylko o to, by nakarmić, dać ubranie czy opatrzyć rany. Od roku zaczęliśmy realizować program „Powrót”, który ma pomagać wychodzić z bezdomności. Osoby, które decydują się na ten krok, muszą mieć w sobie wiele determinacji, bo to długa i trudna droga. My pomagamy wyrobić dokumenty, organizujemy różne szkolenia, by ułatwić znalezienie pracy, zapewniamy pomoc psychologa i towarzyszymy. Połowie z tych, którzy spróbowali wrócić do życia w społeczeństwie się udaje – podsumowuje Justyna Orłowska z Centrum Wolontariatu.