Wielu duszpasterzy Liturgicznej Służby Ołtarza przez długie lata posługiwało jako ministranci i lektorzy. Dziś przekonują, że warto wybrać taką drogę, bo to najfajniejsza przygoda z najlepszym przyjacielem.
Już w najbliższą sobotę 16 czerwca blisko 1500 ministrantów z całej naszej archidiecezji wyruszy do Wąwolnicy na doroczną pielgrzymkę ministrantów i lektorów archidiecezji lubelskiej.
Do Matki Bożej Kębelskiej przybędą ze swoimi duszpasterzami, którzy kiedyś także zakładali rewerendy i białe komże. Dziś przekonują, że warto zostać ministrantem, bo to nie tylko służba Bogu, przy ołtarzu.
- Bycie ministrantem to droga dojrzewania, wyrabiania osobowości, nauka bycia człowiekiem odpowiedzialnym, nabywanie wartości, które nie tylko wyrastają z duchowości, liturgii, ale także z człowieczeństwa, które wyrasta z przyjaźni z samym Jezusem Chrystus - podkreśla diecezjalny duszpasterz LSO ks. Marcin Grzesiak. - Ministrant uczy się być uczniem Jezusa. Są to cechy, nabywane w ministranturze, które są na wagę złota!
Zdaniem ks. Marcina ministrant czy lektor, uczy się przede wszystkim w swojej służbie, wrażliwości na drugiego człowieka, nabywa postawy „służby”, potrafi sobą reprezentować Kościół, zauważa, że w życiu człowieka istnieją wartości, które są niezbędne do relacji międzyludzkiej. - Ministrantura jest pomocą do stawania się człowiekiem dojrzałym, ma charakter pedagogiczny - podkreśla duszpasterz.
Ks. Marcin, jak wspomina, sam był przez wiele lat ministrantem w swojej parafii pw. Chrystusa Odkupiciela w Chełmie. - Z sentymentem i wdzięcznością wspominam tamte lata mojej służby przy ołtarzu. Zostałem ministrantem dopiero w siódmej klasie szkoły podstawowej, trochę późno, zważywszy, że moi koledzy służyli już od I Komunii Świętej. Cieszę się jednak, że właśnie w takim wieku zostałem ministrantem, gdyż mam doświadczenie, że na ministranturę zawsze jest dobry czas. Pamiętam, że nauka czynności liturgicznych, dojrzewanie do służby przy ołtarzu, potem bycie lektorem i czytanie słowa Bożego; to wszystko było dla mnie czymś bardzo ważnym i autentycznie to przeżywałem. Lata mojej służby były bardzo ważne w moim dorastaniu i nawiązywaniu relacji przyjaźni z Jezusem. Służba przy ołtarzu, bycie ministrantem i potem lektorem spowodowały, że w moim sercu zaczęło się rodzić powołanie do pójścia za moim przyjacielem Jezusem drogą do kapłaństwa.
Ks. Sławomir Sura, wikariusz z parafii św. Wojciecha w Lublinie, był, jak opowiada, ministrantem od czasu swojej I Komunii św. aż do chwili wstąpienia do seminarium. - Razem z moim bratem bliźniakiem równocześnie zostaliśmy ministrantami i razem też poszliśmy do seminarium. Pamiętam, jak zawsze w drodze do szkoły wstępowaliśmy do kościoła w Wysokim. Pamiętam też, jak datę swojej pierwszej służby przy ołtarzu wyryłem takim fajnym rylcem na murze przy wejściu do kościoła - śmieje się duszpasterz. - Dziś jest to już zamazane, ale bardzo długo było widoczne.
Ks. Sławek, jak opowiada, jako ministrant najbardziej lubił rozpalać ogień w czasie nabożeństw. - Lubiłem jak w kościele było dużo dymu. Kiedyś - pamiętam - przyszedł do zakrystii jakiś człowiek, który się skarżył, że od tego dymu się dusi. Moim najważniejszym wychowawcą wtedy był ksiądz Grzegorz Więcław. On mnie prowadził przez ten cały początkowy czas. Dziś mogę powiedzieć, że tak naprawdę od zawsze byłem związany z Kościołem a w prezbiterium czuję się zdecydowanie najlepiej.
Do czasów swojej ministrantury z wielkim sentymentem wraca ks. Adam Musiel, wikariusz z parafii św. Piotra i Pawła w Kamionce. - Pamiętam, jak wspólnie z kolegami odkrywaliśmy tajemnice liturgii i ludzką twarz Kościoła w osobach naszych duszpasterzy. Serdeczny, pełen zrozumienia, szacunku i zdrowej rywalizacji klimat wspólnoty ministranckiej sprawiał, że chętnie podejmowaliśmy wyzwania stawiane przez księży opiekunów. Nawet zabiegi niektórych nauczycieli wówczas dyskredytujących Kościół, nie były w stanie zniechęcić nas do udziału w tej grupie formacyjnej - opowiada ks. Adam. - Dopiero z perspektywy czasu dostrzega się, jak to ziarno wiary i miłości bliźniego rzucone na glebę młodego serca, wzrastało i owocowało dzięki wsparciu grupy ministranckiej. Uważam, że dzisiaj mimo przeogromnej oferty świata, warto zainwestować swój czas i znaleźć się w gronie ludzi, których łączą wspólne wartości kształtujące piękne męskie serca. Jeśli dojrzewać do męstwa, to tylko przy Chrystusie i z Chrystusem. Trudno znaleźć lepszego Mistrza i Nauczyciela.