Wraz z końcem roku szkolnego następują także zmiany księży w parafiach. Wczoraj nowe nominacje otrzymali lubelscy kapłani. Czy można się przyzwyczaić do życia na walizkach zapytaliśmy jednego z nich.
Dla wielu kapłanów wakacje przyniosą kolejną już zmianę miejsca zamieszkania i posługi w ich życiu, dla niektórych to będzie pierwsza zmiana. Tak jest w przypadku ks. Przemysława Ruszniaka.
- Nigdy nie myślałem o swoim kapłaństwie, jako o życiu na walizkach i ciągłych przeprowadzkach, choć może to tak wyglądać. Odpowiadając na powołanie Jezusa, byłem świadomy, że słowa z Ewangelii "słudzy nieużyteczni jesteśmy", nie są pustym zapisem ale rzeczywistością, z którą wiąże się podejmowanie głoszenia Ewangelii tam, gdzie zostajemy skierowani do pracy - mówi ks. Przemek. Od momentu swoich święceń, przez 5 lat pracował w parafii Rozesłania Apostołów w Chełmie.
- Pięć lat to dosyć długo, więc zmian się spodziewałem. Po ludzku oczywiście przywiązałem się do Chełma, ludzi z którymi tam pracowałem, znałem miasto, miałem, jak każdy, swoje ulubione ścieżki. Z tej perspektywy jest oczywiście żal, ale przeniesienie do nowej parafii odczytuję jako powołanie do nowych zadań. Pan Bóg chce mnie widzieć teraz w innym miejscu, a ja chcę wypełniać Jego wolę - podkreśla ks. Przemek.
Kapłani, którzy kolejny raz zmieniają parafię mówią, że to normalne dla nich uczenie się nowych miejsc, poznawanie ludzi, podejmowanie kolejnych działań. Po ludzku zawsze jest niepewność, jakie to nowe miejsce będzie, jak sobie poradzą, ale z perspektywy wiary nie ma obaw.
- Gdziekolwiek jesteśmy, wypełniamy nasze powołanie, a to daje nam szczęście. Ksiądz nigdy nie ma swego miejsca i zawsze musi gotowy być do drogi - podkreślają kapłani.