Dramatycznie niskie ceny w skupach owoców zmuszają sadowników do protestu. 13 lipca do Warszawy mają przyjechać rolnicy z całej Polski, także z Lubelszczyzny.
- Jesteśmy zdesperowani i chcemy zwrócić uwagę na naszą sytuację. Co kilka dni ceny na skupach owoców spadają tak, że nie opłaca się nam zbierać tego, co urosło. Nasza sytuacja jest dramatyczna - mówi Lech Marcinkowski, sołtys wsi Wandalin na Lubelszczyźnie.
Wraz z rolnikami z gminy Józefów nad Wisłą wybierają się do Warszawy, by zaprotestować wobec zaistniałej sytuacji.
- W ubiegłym roku np. cena malin na skupie wynosiła około 3,5 zł za kilogram, teraz to 1,70. Polskę zalewają maliny z Ukrainy, a nasze marnują się na krzakach, bo nie opłaca się ich zbierać. Podobnie dramatyczna sytuacja jest z agrestem, którego skupy w ogóle nie chcą brać, a za wiśnie płacą 50 groszy, kiedy w ubiegłym roku cena oscylowała w granicach 4 zł - żalą się sadownicy.
Ich sytuację pogorszyły też nowe przepisy o zatrudnianiu pracowników sezonowych z zagranicy.
- Zanim przejdziemy wszystkie procedury rejestracji i opłat, trzeba czasu, a owoce nie mogą czekać. Poza tym nowe przepisy zniechęciły pracowników ze Wschodu i jest ich mniej w tym roku. Ci, którzy przyjeżdżają do pracy, chcą ok. 3 zł za łubiankę owoców, na skupie dostanę maksymalnie 4 zł za łubiankę, czyli mój zysk wynosi złotówkę, a gdzie koszty oprysków, sadzonek, pielęgnacji? - pyta Lech Marcinkowski.
Do sadowników w Warszawie chcą dołączyć inni mieszkańcy wsi. Problemy mają zarówno hodowcy świń, jak i ci, którzy uprawiają zboże.
- Na razie jedziemy wyrazić swój sprzeciw i prosić o jakieś rozwiązania i pomoc rządową. Co dalej - zobaczymy, ale jesteśmy zdesperowani - mówią rolnicy.