Pomaga odnaleźć duchową równowagę, jest sprawdzianem wytrzymałości, a dla niektórych drogą do wolności. Pielgrzymowanie drogami św. Jakuba staje się coraz popularniejsze.
Podobno to właśnie z Lublina, zaraz po Wrocławiu, na Camino wyrusza najwięcej pielgrzymów. Czy rzeczywiście tak jest, trudno jednoznacznie stwierdzić. Jak mówi Marlena Wronka z dominikańskiej fundacji "Restaurare Basilicam", gdzie pielgrzymi mogą otrzymać specjalny paszport pielgrzyma, zdarza się, że do Lublina po wyjątkowy dokument przybywają ludzie z całej Polski. - Dlatego, mimo że u nas rejestruje się wydanie tego paszportu, bardzo często pielgrzym wraca do rejonu z którego pochodzi i wychodzi w drogę z zupełnie innego miejsca.
W drodze do Santiago.
Daniel Miłaczewski
W tym roku lubelscy dominikanie wydali już 31 paszportów. To właśnie przy ich kościele znajduje się początek lubelskiego szlaku św. Jakuba, oficjalnie otwartego w 2013 r. Nazywany jest on często dominikańskim, bo łączy dominikańskie kościoły i klasztory w Lublinie, Sandomierzu, Tarnobrzegu, Klimontowie i Krakowie.
Szlakiem św. Jakuba zarówno w Polsce, jak i na całym świecie, pielgrzymują ci, którzy chcą znaleźć Pana Boga w ciszy i samotności, ale także ludzie wątpiący i niewierzący, którzy zwyczajnie pragną odetchnąć i przeżyć ciekawą przygodę. Badania przeprowadzone przez Piotra Drzewieckiego z portalu caminodelavida.pl pokazują jednak, że przeszło 70 proc. pielgrzymujących drogami św. Jakuba Polaków w długiej wędrówce szuka Boga. - Wielu podkreślało, że na Camino stawali się znacznie bardziej wierzący, niż w czasie normalnego życia w domu - mówi P. Drzewiecki.
Daniel Miłaczewski z Lublina przygodę z Camino rozpoczął pięć lat temu. Dziś mówi, że zapadł na znaną pielgrzymom ze szlaku św. Jakuba chorobę – „caminozę”. Co roku przechodzi kolejny etap drogi. W czasie jednej wyprawy przemierza ok 500 km. Zajmuje mu to mniej więcej trzy tygodnie. - Wiele lat wcześniej pielgrzymowałem na Jasną Górę z Lublina. To tam usłyszałem o Camino. Gdy okazało się, że jest znakowana droga z Lublina, postanowiłem wyruszyć. Daniel podkreśla, że Camino to zupełnie inne pielgrzymowanie niż to, które znają pątnicy ruszający do Częstochowy czy Wąwolnicy. - Tu wszystko co potrzeba człowiek niesie na plecach i najczęściej podróżuje sam - wyjaśnia. - Wszystko też samemu trzeba sobie zorganizować, także program duszpasterski na ten czas. To kilkanaście dni oderwania się od całego świata.
Drogę do grobu św. Jakuba ma za sobą także Agata Witkowska. - Marzyłam o tym od prawie dwudziestu lat, kiedy po raz pierwszy usłyszałam, że jest taka możliwość i taki szlak - opowiada. - Od razu zapragnęłam wyruszyć, a spowodowane to było nie tyle motywami religijnymi, co bardziej samym klimatem, który kojarzył mi się ze średniowieczem. Wkrótce okazało się, że jedna z moich koleżanek ze studiów przeszła trasę francuską sama i jej opowieści bardzo na mnie wpłynęły. Było to wiele lat temu, kiedy w Polsce o pielgrzymowaniu jakubowym szlakiem mało kto słyszał, i nie było to takie modne. Nie chodziłam wtedy jeszcze na żadne pielgrzymki.
Agata pierwszy raz do Częstochowy wybrała się kilka lat później, a niedawno udało jej się zrealizować swoje wielkie marzenie. - Wraz z kolegami wyruszyłam na Camino portugalskim szlakiem. To jest niesamowite doświadczenie - podkreśla. - Czas, kiedy człowiek jest sam na sam z Bogiem, bo nawet jeśli idzie się z kimś, to tak naprawdę każdy jest sam. To sprzyja refleksji i modlitwie.
W drodze, jak mówią pielgrzymi, można spotkać wyjątkowych ludzi, znaleźć się w trudnych, ale też ciekawych sytuacjach. - Pamiętam Michała, którego mijałam po drodze. Szedł w przeciwnym kierunku - do Fatimy. Powiedział mi, że przez całą drogę nie wypuszcza z rąk różańca. To spotkanie miało na mnie niesamowity wpływ.
Jak się okazuje, w drogę szlakiem św. Jakuba częściej wyruszają kobiety niż mężczyźni, natomiast zdarza się również, że na Camino pojawiają się całe rodziny. - Camino de Santiago z dzieckiem może być najlepszą przygodą dla małego człowieka, ponieważ nic nie będzie lepszym prezentem dla niego, jak czas, który mu się poświęci - zauważa P. Drzewiecki. - To będzie droga, która może wiele dać dzieciom i relacjom rodzinnym. Oczywiście czasami potrafi umocnić więzi, coś naprawić, a innym razem zepsuć. Dzieci, młodzież oraz ich rodzice są różni. Warto zachować rozsądek i być otwartym. W końcu Camino uczy m.in. otwartości na drugiego człowieka, niezależnie od tego czy jest mały, czy duży.
Choć najpopularniejsze wśród pątników są jakubowe szlaki w Hiszpanii, gdzie pielgrzymi z całego świata przybywają, by pokonać 100, 500 czy 800 kilometrów szlaku, to jednak zarówno lubelska, jak i łącząca się z nią małopolska droga wystarczy, by pomodlić się i przemyśleć swoje życie.