Józefowska odsłona festiwalu "Śladami Singera" mogła rozczarować. Program uratowali artyści.
Podczas konferencji prasowej przed festiwalem w Teatrze NN można było usłyszeć, jak bardzo mieszkańcy Lubelszczyzny są zainteresowani Festiwalem "Śladami Singera". Ochoczo chłonęli wiedzę o wielowiekowej historii współżycia mieszkańców tradycji żydowskiej i chrześcijańskiej. Zdecydowałem się poczuć klimat festiwalu w terenie, na żywo i wybrałem do Józefowa na Roztoczu.
Gra terenowa nie zakładała żadnej aktywności uczestników poza słuchaniem i przemieszczaniem się z jednego punktu do następnego. Pierwszy dzień festiwalu w Józefowie. ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Otwarcie festiwalu miało tam miejsce 20 lipca o godz. 17.30. w Miejskim Ośrodku Kultury. Krótko głos zabrał Witold Dąbrowski, dyrektor Festiwalu, były też podziękowania dla władz miasta, następnie przemówił Ryszard Ostasz, zastępca burmistrza. Na sali zgromadzili się harcerze spędzający tu wakacje oraz dzieci i młodzież z Lublina, korzystające z kolonii organizowanych przez stowarzyszenie „Agape”. Było też kilku mieszkańców Józefowa.
Wspólne czytanie opowiadań noblisty trwało mniej niż minutę. Bez nagłośnienia. Młodzieży rozdano gazetę festiwalową „Sztukmistrz Józefowski”. W międzyczasie na tej samej sali można było obejrzeć jednodniową wystawę „Było miasto…”.
A potem - główny punkt tego dnia, czyli Test - Quest Festiwalowy, bezobsługowa gra terenowa autorstwa Eweliny Burek. Niestety, gra rozczarowała młodzież. I nie tylko ją. Nie przypominało to nawet szukania pokemonów, ani ukrytego skarbu. Pomysł był może i dobry, ale wykonanie słabe. Prowadzący korzystał z jedynej planszy do gry. Jeden z uczestników czytał wskazówki, jak dotrzeć do wskazanego miejsca. Ale większość nie miała szans usłyszeć o co chodzi, a tym bardziej dobrze się bawić, bo wyszła z tego nuda.
Jedną z lokalizacji gry terenowej była synagoga, w której mieści się obecnie biblioteka. Pomieszczenie było zamknięte. Z kolei w drodze na kirkut, jeszcze przed ulicą Pogodną, z uczestnictwa w grze zrezygnowali wszyscy mieszkańcy Józefowa. Szli za to, nie bez oporów, młodzi ludzie, spoglądając w oczy wychowawców i opiekunów. Na kirkucie ani prowadzący, ani pozostali męscy uczestnicy gry nie mieli nakryć głowy. Przekrzykiwania harcerzy na żydowskim cmentarzu powodowały konsternację tych, którzy chcieli zachować powagę, jaka przysługuje temu i każdemu innemu cmentarzowi.
Grupy ostatecznie rozeszły się w kamieniołomach. Dzieci były zmęczone i zupełnie nie skorzystały z gry. Zwłaszcza, że już kilka dni wcześniej odwiedziły cmentarz żydowski z wychowawcami, podobnie kamieniołomy. Nie dowiedziały się tego dnia nic o historii Józefowa ani o pustce, jaka pozostała po żydowskich sąsiadach. Niewiele więcej informacji młodzi ludzie mieli szansę przyswoić o samym Izaaku Singerze. Na zdjęciach wygląda to nieźle, widać wielu młodych ludzi. Ale nie była to młodzież z Józefowa.
Gra terenowa (bezobsługowa) wpłynęła też na mniejszą frekwencję na kolejnych punktach programu - film o Janie Karskim i spektakl „Gimpel głupek”.
Drugi dzień Festiwalu był zorganizowany znacznie lepiej, wystąpili: Bracia Brwi, Marko Kalc, spektakularna artystka z Czech - Maya, David Milome i Chantal Thine, Daniel Arbaczewski, Damian Dudkowski oraz Raffaele Riggio. Mnóstwo emocji, wspaniały poziom artystyczny. Ale za mało esencji, „duszy” - powodu, dla którego zaistniał Festiwal „Śladami Singera”. Przeciętny uczestnik nadal nie wie zbyt wiele ani o Singerze, ani o Żydach, którzy tworzyli przez wieki klimat polskich miast i miasteczek. Także Józefowa.
Upadek Raffaele Riggio podczas próby wykonania salta w tył na linie zmroził publiczność. Na szczęście nic poważnego się nie stało i artystów nagrodzono wielkimi brawami.
Prawdopodobnie to jedyna taka impreza w Józefowie. Ale trzeba zadać sobie pytanie, co pozostało w sercach i umysłach ludzi gdy ogień zgasł, ucichła muzyka, gdy zakończyło się show?