Zakończył się rowerowy etap charytatywnej wyprawy lubelskiego katechety na szczyty Kaukazu. Teraz wspinaczka.
Radek Malinowski jest doktorantem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego na Wydziale Teologii. Ukończył też wychowanie fizyczne. Na co dzień uczy religii w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym oraz jako wychowawca pracuje z dziećmi w Fundacji Szczęśliwe Dzieciństwo, które w prowadzonych przez FSD placówkach mogą realizować swoje zainteresowania i pasje.
Radek kilka tygodni temu już po raz kolejny postanowił wyruszyć na niecodzienną wyprawę, by wesprzeć działalność FSD. W zeszłym roku przejechał z Lublina rowerem do Chamonix, a potem samotnie wspiął się na najwyższy szczyt w Europie. - Kocham góry - mówi młody mężczyzna, który tym razem postanowił zdobyć dwa pięciotysięczniki - Elbrus i Kazbek.
Jego pasja jest też formą pomocy dla dzieci. - Pieniądze, które Radek chce pozyskać dzięki prowadzonej na Facebooku zbiórce, mają być przeznaczone na realizację zadań realizowanych właśnie przez niego w jednym z ośrodków - wyjaśnia Marcin Czakon z FSD. - Radek na co dzień organizuje czas kilkunastu chłopcom w naszej placówce przy kościele Najświętszego Serca Jezusowego w Lublinie. To są głównie zajęcia sportowe, ale nagrywają też razem filmy, organizują gry terenowe. Radek kształtuje ich charaktery.
Za młodym doktorantem już przeszło 2 tys. km, które przebył na rowerze. W drogę, jak mówi, zabrał ze sobą niewiele rzeczy. - Podstawowy zestaw kosmetyczno-lekarski, ręcznik, bieliznę, kurtkę przeciwdeszczową, bluzkę termoaktywną, dwie koszulki rowerowe. Do tego dwie pary spodni rowerowych, zestaw naprawczy do roweru, dwa power banki, kamerę, latarkę, oczywiście śpiwór i minimalistyczną kuchenkę gazową - wylicza.
- Radek nie mówi, że jest trudno, nie skarży się, ale bez wątpienia nie jest to łatwa wyprawa - zaznacza M. Czakon. - Jest sam, sam sobie organizuje noclegi, jedzenie. Czasami swój kemping musi rozstawić w nieprzewidywanym miejscu.
W Rumunii Radek, jak opowiada, trafił do kościoła prowadzonego przez franciszkanów - Bóg jest naprawdę wielki - podkreśla. - Zastała mnie wtedy wielka ulewa, nie miałem żadnego noclegu. Podszedł do mnie jeden z zakonników, mówił tylko po rumuńsku i sam zaproponował nocleg i posiłek.
Takich historii i spotkań z niezwykłymi ludźmi R. Malinowski ma za sobą już kilkanaście. - W Bułgarii dotarłem do niewielkiej miejscowości. Musiałem się tam zatrzymać przed nocą. GPS pokazywał niestety najbliższe miejsce noclegowe za jakieś 40 km. W sklepie nawiązałem kontakt z miejscowymi. Dzieci były bardzo zainteresowane, co tu robię - opowiada. - Na początku mieszkańcy, którzy zaczęli się schodzić, proponowali mi nocleg na pobliskim orliku, jednak później przyszedł jakiś urzędnik i zaproponował, że mogę spać w urzędzie gminy, w pokoju wójta. Miejscowi przynieśli mi jedzenie, picie. Młodzież bawiła się moją kamerą, coś próbowali tworzyć, chcieli się dowiedzieć, jak się podróżuje. To było naprawdę wyjątkowe.
Aktualnie Radek będzie przygotowywał się już do rozpoczęcia wspinaczki. - Nie będzie to łatwe, bo z tego co wiemy w okolicach Elbrusa jest załamanie pogody - informuje M. Czakon. - Wierzymy jednak, że wszystko co zaplanował mu się uda.
Każdy kto chciałby wesprzeć działania Radka Malinowskiego może przekazać darowiznę wchodząc na stronę Fundacji Szczęśliwe Dzieciństwo. - Radek wyliczył, że na organizację zajęć dla jego podopiecznych potrzebuje tysiąc zł. Jeszcze brakuje nam trochę pieniędzy do osiągnięcia celu - mówi M. Czakon.