Takie słowa co chwila słychać na lubelskich ulicach. Turyści, którzy tłumnie zjechali do Lublina, by wziąć udział w Carnavalu Sztukmistrzów, nie szczędzą zachwytów.
Od czwartku w Lublinie trwa podniebny show. Wszędzie też widać cyrkowe akrobacje, zabawę z ogniem, szaleństwa klaunów i magików.
Ostatnie dni lipca od lat zarówno lublinianom, jak i dużej liczbie odwiedzających miasto kojarzą się przede wszystkim z cyrkiem. To bez wątpienia najsłynniejsza impreza odbywająca się w naszym regionie. Carnaval to setki godzin występów artystów z kilkunastu państw świata, specjalne warsztaty, pokazy i muzyka na ulicy. - Ze swoimi występami jeżdżę po całym świecie - mówi młody iluzjonista. - Ale u was jest taki wyjątkowy klimat. Lublin jest też z roku na rok piękniejszy - dodaje.
Festiwal co roku szuka nowych wyzwań i nowych miejsc, które można sprawdzić i ożywić. Na turystów w każdym zakamarku centrum miasta czekają jakieś niespodzianki. - W takiej atmosferze drobne sztuczki urastają do artystycznego przedsięwzięcia - śmieje się Krystian, który do Lublina przyjechał po raz pierwszy - jak mówi - zachęcony reklamami. - Mieszkam w Olsztynie. Lublin to naprawdę przepiękne miasto.
Jedną z głównych atrakcji carnavalu, jak co roku, są spacery po linach rozwieszonych nad głowami przechodniów. Widzowie co chwila zadzierają głowy, by kibicować slacklinerom przechadzającym się kilka bądź kilkanaście metrów nad ziemią. Rozlegają się oklaski także wtedy, gdy spacerującym zdarzy się spaść z liny.
Podobnie jak w poprzednim roku, wielką atrakcją festiwalu jest gra świateł na Starym Mieście i równoczesne pokazy multimedialne fontann na pl. Litewskim.
Carnaval potrwa do niedzieli. Wstęp na większość pokazów jest darmowy.