Obecny na uroczystościach w Wąwolnicy kardynał - najbliższy współpracownik papieża Jana Pawła II - dzielił się świadectwem umiłowania modlitwy różańcowej przez papieża Polaka.
- Kiedy wspominam Ojca św. Jana Pawła II, najczęściej widzę go odmawiającego różaniec. To była jego umiłowana modlitwa już od lat młodości. Z różańcem nie rozstawał się jako chłopak, potem jako kapłan, biskup i wreszcie papież. Wiem, że będąc kapłanem, a potem biskupem, gdy przyjeżdżał na Lubelszczyznę odwiedzał też Matkę Bożą w Wąwolnicy i tu też odmawiał różaniec.
Wielokrotnie byłem świadkiem, gdy ktoś prosił Jana Pawła II o modlitwę. On nigdy nie odmawiał, a potem te intencje powierzał Matce Bożej. Swojemu zaufaniu Maryi dał wyraz w zawołaniu papieskim "Totus tuus", cały Twój Maryjo.
Po zamachu na swoje życie i cudownym ocaleniu, wielokrotnie dawał świadectwo, że to Maryja go uratowała. Pamiętam, gdy jechaliśmy karetką z placu św. Piotra do kliniki, dopóki był przytomny, cały czas się modlił. Już wtedy powiedział, że przebacza zamachowcowi, choć nie wiedział, kto nim jest i modli się za niego.
To były najbardziej dramatyczne chwile. Stan papieża był bardzo ciężki. Pozwolono mi być świadkiem przy operacji ratującej życie. Stałem tam i modliłem się na różańcu, bo wiedziałem, ze Ojciec święty by tak robił. W pewnym momencie lekarze przerwali operację i powiedzieli, że trzeba udzielić ostatniego namaszczenia, bo stan jest krytyczny. Okazało się jednak, że Matka Boża czuwała nad swoim synem i cudowny sposób uratowała go od śmierci.
Różaniec odmawialiśmy także, gdy Jan Paweł II odchodził do domu Ojca i z różańcem go pochowaliśmy.